DO JASNEJ CHOLERY! DZIECKO USPOKÓJ SIĘ! MAM JUŻ TEGO DOŚĆ! – Znasz to uczucie?
Byłam w tym samym miejscu co Ty. Chciałam dogadywać się z moimi dziećmi w stu procentach. Bez krzyków i niepotrzebnych spięć. W końcu możemy być zadowoleni wszyscy. Wystarczy znaleźć jakiś super dobry sposób.
Próbowałam tych samych ‘sztuczek’ (oczywiście nieudolnych) co Ty. Stawianie do kąta, szantaż w stylu “jak zaraz się nie ubierzesz to wyłączę bajkę”. Użalanie się nad sobą i błaganie. Do tej pory śmieje się sama z siebie bo nie wiem co chciałam osiągnąć mówiąc do dzieci “Czy wy nie widzicie jaka ja jestem zmęczona, nie możecie po prostu położyć się i zasnąć?”. Lamenty i użalania się nad sobą nie robią na dzieciach wrażenia. Boże wstyd się przyznać ale ja się nawet na nich obrażałam. Jak małe dziecko. Uciekałam od problemu mówiąc “Dobra! Nie to nie! Nie odzywam się do was” by po chwili jak zbity pies przyjść i kombinować dalej. Było również “Bo zawołam tatę”, lub grożenie “ojjj ja wszystko tacie powiem jak się zachowujecie, niech no tylko wróci”. Większość jak się możecie domyślać nie skutkowała. No dobra. Bo zawołam tatę zawsze działa 😀 O! I liczę do trzech! Albo do pięciu… Ale ileż można?
Dzieciaki rozrabiały, nie słuchały, kłóciły się i biły. Jednym słowem armagedon. Ja wpadałam powoli w nerwicę, a one zdawały się szaleć jeszcze bardziej. Z samą Olą też były przeboje. Czasami jedno dziecko ma taki temperament, że robi za trzech. Najcięższe jest usypianie. Nie ma dnia żeby moje pieronki poszły spokojnie spać. Jak nie jedno dokazuje to drugie, to oboje na raz. Bardzo często kończy się to płaczem. Ich i moim bo wolę dać upust złości przez łzy niż przemoc czy wandalizm (czyt. kopanie z nerwów w szafkę czy coś w tym stylu :D). Ale od pewnego momentu coś się zmieniło. Na lepsze.
Nie mówię, że waśnie między rodzeństwem zostały zażegnane. Sorry ale przez to trzeba po prostu przejść. Dalej się kłócą, dalej się biją i dalej tworzą problemy ze zwykłych czynności. Podobno tak ma być mniej więcej do 9 roku życia. Pewnie i tak będzie dużo dłużej. Ale dostrzegłam pewną zasadę. Właściwie kilka zasad, które pozwalają mi uniknąć sytuacji kiedy mam ochotę WRZESZCZEĆ na cały głos i ZŁOŚCIĄ załatwić sprawę w 5 minut aby potem siedzieć godzinę z wyrzutami sumienia.
1. OPANUJ SWOJĄ ZŁOŚĆ – ZŁOŚĆ BUDZI JEDYNIE ZŁOŚĆ
Wiem, że łatwo to powiedzieć. Wiem doskonale. Mam w domu bunt dwulatka, bunt czterolatka i kolkę niemowlęcą jednocześnie. Czasami się zastanawiam czy faktycznie trojaczki mogłyby to przebić. Serio. Z tym że z tymi wybuchami złości to jest takie błędne koło. Im bardziej krzyczysz na dziecko tym gorzej na tym wychodzisz. Oboje gorzej na tym wychodzicie.
Oczywiście że wybuchy złości mogę wpisać w notesik! A że do cierpliwych nie należę (tak mi się przynajmniej wydaje) zdarzały się dosyć często. I działały elegancko ale niestety tylko na moje wyrzuty sumienia. Cóż z tego, że wydrę się w niebogłosy, tupnę noga albo walnę jakąś książką w stół. Nie wiem jak u Ciebie ale moje dzieci są już na mój nieudolny krzyk uodpornione. Totalna zlewka. A nawet jeśli miałabym coś zbudować krzykiem i strachem to na pewno nie byłoby to nic trwałego tak jak np. szacunek. A ja przecież chciałabym sobie wydeptać grunt, nie potrzebuję jednorazowych rozwiązań.
ZACZNIJ PRACOWAĆ NAD SWOIMI EMOCJAMI I PRZESTAŃ SIĘ NAD SOBĄ UŻALAĆ
Po pewnym czasie po prostu stwierdziłam, że to właśnie ja muszę zacząć nad sobą pracować. Oprócz tego, że muszę wygrać walkę ze swoją złością, muszę opanować frustrację, uczucie bezsilności czy nawet smutek. Złość jest dobra tylko wtedy gdy chcemy dolać oliwy do ognia. Rozżalenie ostatecznie powoduje poczucie winy, a smutek przecież nie doleje szklanki do pełna.
Kiedyś Kilka godzin nie mogłam dojść do siebie jak wyprowadzona z równowagi “musiałam” zastosować ostrzegawcze klepnięcie w Pampersa. A potem jeszcze raz, i jeszcze raz przy innej okazji. I nie ważne, że było to przez dziecko praktycznie nie wyczuwalne, ale obecna nagonka na bicie dzieci sprawiała, że czułam się najgorszym rodzicem świata. Nawet jeśli zdarzało się to w momentach na prawdę hardcoerowych wykroczeń. Typu Oliny rzut pilotem (ni stąd ni zowąd) prosto w głowę Tomka, lub podrapanie go do krwi. Tak czy siak czułam się już zaszufladkowana, czułam się tą złą wyrodną matką. I jednocześnie czułam też, że to wszystko było spowodowane MOIM wybuchem złości. Bo takie rzeczy chcąc nie chcąc się zdarzają. Rodzeństwo się bije, dzieciaki popełniają błędy. Mnóstwo błędów. Jak my sami. Tylko że my jesteśmy dorośli. Jesteśmy ich przewodnikami. I to od nas zależy czy dzieciaki spróbują coś z tych błędów wywnioskować czy będą popełniać te błędy na okrągło. Od nas bo musimy im wytłumaczyć DLACZEGO tak nie wolno, dlaczego takie zachowanie jest złe. No bo skąd mają to wiedzieć??? I to również my decydujemy czy chcemy pooddychać parę sekund, uspokoić się (w ten czy inny sposób) czy też za ciosem i w przypływie nerwów iść w tą gorsza stronę. Możemy spróbować zrozumieć nasze dziecko lub pokazać że mamy nad nim kontrolę i przewagę siłową. Jakiego nauczyciela TY chciałabyś dla swojego dziecka? No właśnie… dlatego:
2. ROZMAWIAJ I TŁUMACZ – CIĄGLE!
Z tym tłumaczeniem jest dosyć ciężko. A przynajmniej tak nam się wydaje. Bardzo łatwo jest się zapętlić. My się tu produkujemy, a dzieciak ma nas dokładnie w “d… “. A jednak warto. I tego jestem pewna na sto procent. Wiesz skąd? Bo widzę tego efekty. Przede wszystkim zrozumiałam, że można się tego nauczyć, a od kiedy wprowadziłam to dogłębnie w życie duuuuużo lepiej na tym wychodzę. I wbrew pozorom schodzi nam ze wszystkim szybciej niż w przypadku frustracji i kłótni.
Widzę w jaki cudowny, a jednocześnie prosty sposób rozmawia z dziećmi mój mąż. Gość ma jakieś genialne podejście i cierpliwość do dzieci. Podczas gdy ja z rzekomym super pozytywnym nastawieniem idę ich usypiać i w ciągu 10 minut wychodzę bo nie mogę już wytrzymać z nerwów, On ogarnia ten temat w ciągu kilku sekund. Wiadomo nie zawsze bo różne są dni, różne my wszyscy miewamy humory (dzieci też), ale ogólnie idzie mu to nad wyraz sprawnie. Owszem, często podnosi przy tym głos żeby przykuć swoją atencje. A później tłumaczy. Rety! To jest wręcz czasami magiczne. W tak prosty, przystępny dla dzieci sposób. A zarazem tak mądrze.
Chyba takim kluczem tutaj jest trening. Nauka w jaki sposób mówić, żeby dzieci nas słuchały. Po jakimś czasie dochodzi się do wprawy, a wiadomo, że jeśli się nie spróbuje to się nie dowie. Nie pytaj “Ileż można w kółko gadać to samo”, bo odpowiedź brzmi “dobrych parę lat”! Powtarzać jak mantrę. I to prawda, że jeśli chcesz się przygotować do macierzyństwa to ćwicz gadanie do słupa. Bardzo często tak to odczuwamy i tracimy chęć do jakichkolwiek pertraktacji. Z drugiej jednak strony wbrew pozorom do dzieci bardzo dużo dociera. Nawet kiedy wydaje nam się, że jedynie bawią się klockami lub gadają do lalki. Rozłożenie dziecku wszystkiego na czynniki pierwsze jest niezwykle ważne. No bo skąd ma nasz maluch przyswoić ten ogrom wiedzy z którym spotyka się pierwszy raz w życiu?
Dodatkowo jako ciekawostkę powiem wam, że warto przy nich kucnąć i przyjąć pozycje na księżną Kate – czyli kontakt wzrokowy utrzymany na tym samym poziomie co dziecko.
3. EDUKUJ SIĘ ABY ZROZUMIEĆ
Dlaczego On mnie nie słucha, dlaczego tak się zachowuje i czy to normalne że bije, kopie lub używa przekleństw. Standardowe pytania, rosnąca frustracja, gniew aż w końcu płacz. Też przez to przechodziłam. W momencie kiedy zdecydowałam, że definitywnie chcę to zmienić przypomniałam sobie, że przecież mogę poratować się literaturą!
Kupiłam książkę na temat złości rodziców “Kiedy Twoja złość krzywdzi dziecko”. I bardzo, ale to bardzo się cieszę bo między innymi wartościowymi poradami wyjaśniła mi ważną, fundamentalną rzecz.
Pewne zachowania są charakterystyczne dla danego wieku.
Chodzi o to że dzieci w odpowiednim wieku mają schematyczne zachowania i trzeba ogarnąć to naszym mózgiem, że np. jak czterolatek coś zabiera i sobie przywłaszcza to znaczy że tak czterolatki po prostu mają. Tak się dzieje. Nie tylko u mojego dziecka. Od dwóch do pięciu lat dzieci mają skłonność do dotykania wszystkiego co im się nadarzy. Dotykanie ich fascynuje. Czterolatek będzie kłamał aby uniknąć kary. Rodzi się w nim skłonność do łamania zasad ustalonych przez dorosłych. I tak dalej i tak dalej. Jednocześnie każde dziecko rozwija się w indywidualny dla niego sposób. Pewne zależności pozostają jednak bez zmian. Dziecko przeszkadza Ci, bo pragnie Twojej atencji. Krzyczy na rodzeństwo bo nie potrafi panować nad swoimi reakcjami i frustracją. Niszczy coś bo np. Chce być w centrum zainteresowania lub chce zamanifestować swoją władzę. Albo po prostu tak wyraża swoje emocje, a z innej strony jeśli coś się łamie stanowi to dla niego ważna naukę. Nie znaczy to jednak, że niszczy tą rzecz celowo. Robienie tego co zabronione jest normalnym sposobem kształtowania autonomii i niezależności dziecka. Z resztą sama wiesz, że u bardzo małych dzieci krzyk jest jedynym sposobem wyrażenia dużej frustracji.
Poza tym WSZYSTKIE dzieci sprawdzają granice ustalone przez rodziców, ponieważ w ten sposób próbują definiować swoją odrębność i niezależność. Walczą o swoją rolę w rodzinie. A może nawet w wielu kwestiach Twoje dziecko próbuje Cię naśladować? Jeśli to wszystko przyswoisz i uznasz za typowe dla danego wieku, etapu rozwoju, lub po prostu dla Twojego dziecka to nawet będziesz się z niektórych zachowań po cichu śmiać.
Druga ważna rzecz to dziecięcy temperament. To taka sama cecha człowieka jak kolor oczu. Dzieci przejawiając swój temperament nie działają na szkodę czy złość rodzicom! Takie się po prostu urodziły i nie bardzo mają jak zachowywać się inaczej. Koniec kropka. Zaangażowanie się w walkę z dzieckiem jest wzmocnieniem danego zachowania dziecka, ponieważ potwierdza jego władzę i silną pozycję w rodzinie.
Autorzy tej książki ciekawie określają złość jako narastający stres, który pobudza myśl-zapalnik. To taki bodziec który tworzy się w naszej głowie jako niebezpieczne złudzenie wyolbrzymiające zachowanie dziecka. Takie myśli powodują, że zapomina się o rzeczywistej przyczynie jego zachowania. W kilka sekund dziecko w naszych oczach staje się złe i winne. Najfajniejsze jest to, że ze złością można walczyć. Wystarczy w porę ją rozpoznać, zablokować i kompletnie zneutralizować. Polecam przeczytać tą książkę, jeśli chcecie dowiedzieć się więcej. Jest genialna.
Trzeba się sobie przyznać, że w nas też leży duża część winy za nasze konflikty z dziećmi z racji tego że faktycznie wyolbrzymiamy problem i przypisujemy im z automatu złą intencję. Jeżeli twoje dziecko ma się nauczyć odpowiedzialności za swoje czyny, musi zrozumieć przyczynę, dlaczego to, co zrobiło jest nie akceptowane.
Tyle mądrości można uzyskać jeśli tylko wyciągniemy po nie rękę. Warto słuchać mądrzejszych od nas. Warto słuchać ekspertów w danej dziedzinie.
My nie musimy znać się na wszystkim, ale wszystkiego możemy dowiedzieć się od kogoś…
TO JESZCZE NIE KONIEC!
Jeśli dobrnęłaś do tego akapitu to świetnie! Wpis jest jednak nieco dłuższy i w kolejnej publikacji KLIK! będę miała dla Ciebie jeszcze 4 zasady dzięki którym dowiesz się co jeszcze możesz zrobić na swojej drodze do tłumienia złości. Tymczasem przemyśl te o których już Ci napisałam.
_______________________________________________________________________________
Heeeeey. Wskakuj jeśli miałabyś ochotę zostać ze mną na dłużej… —>
ZAPRASZAM 🙂
1 Comment