“TO” NAUCZY TWOJE DZIECKO ŻYCIA LEPIEJ NIŻ TY SAMA LUB JAKIKOLWIEK NAUCZYCIEL
Tak to już jest, że praktycznie każdy post piszę również dla siebie. A może i głównie dla siebie? W każdym razie piszę bo lubię dzielić się z kimś wiedzą którą zdobywam miesiąc po miesiącu obserwując moje dzieci. Piszę licząc na to, że może ktoś gdzieś tam uniknie błędów, które mi zdarzy się popełnić? Piszę również aby pamiętać. Aby próbować nowych rzeczy czy gadżetów. Często również żeby sobie wszystko podsumować. Tym razem np. piszę aby uświadomić sobie, że nie uchronię swoich dzieci przed całym światem. Mogę próbować nauczyć ich wielu rzeczy ale czasami warto im zaufać. Że dadzą radę. Że istnieje takie “coś” co pozwoli im przygotować się na ten cały świat… Tylko muszę im na to pozwolić…
MOGĘ JA?
Niedawno, gdy opublikowałam na Instagramie zdjęcie Oli, która robi mi kanapki w skrzynce nagle zawrzało. Nie od dziś wiadomo, że praktyka czyni mistrza. Nie od dziś wiadomo, że nie dowiesz się dopuki sam nie spróbujesz. Dzieci uwielbiają robić różne rzeczy samodzielnie. To my z czasem pod wpływem irytacji zaczynamy czegoś im zabraniać. Umycie szyb czy lustra wymaga perfekcji, krojenie warzyw grozi przecięciem palca, samodzielne ubieranie się może trwać wieki. Mimo to dzieci wciąż nalegają, wciąż powtarzają „mogę ja?”, albo „ja siam, ja siam!”. A co bardzo często mówimy my? „Nie teraz; Poczekaj, idź na razie do swojego pokoju i pobaw się; nie kochanie bo mi się spieszy” itp. To tak jakbyś była pasjonatką gier komputerowych i tuptając z ekscytacji patrzyła jak ktoś przechodzi kolejny level nie dając Ci szansy na próbę swoich sił. I jeszcze mówiąc przy tym, że to nie gra dla Ciebie, że nie dasz rady. A dzieci pasjonuje dorosłe życie i właściwie wszystko co jest z nim związane.
Uważamy że sami zrobimy wszystko lepiej, szybciej i dokładniej. Tylko po co? Ja doskonale rozumiem sytuacje kiedy trzeba dzieci wyręczyć. Wspominając nasze dzieciozmagania w celu wyjścia do przedszkola wciąż mam ciarki na całym ciele 😀 Chodzi o to żeby się nie zapętlić i z rozmachu nie zacząć robić wszystkiego “aby szybciej”. W ten sposób możemy przeoczyć mnóstwo rzeczy które nasze dzieci już potrafią. W naszych oczach wciąż będą mali i bezbronni i nie raz będziemy drżeć ze strachu, że zrobią sobie krzywdę. Rodzice tak już mają, że wszędzie widzą potencjalne niebezpieczeństwo. Dlatego to MY musimy się przemóc.
SAMODZIELNOŚĆ
To piękna umiejętność, na którą musisz dziecku pozwolić. Musisz jeśli chcesz, żeby dziecko odkrywało swoją niezależność. Jeśli chcesz aby samo rozwiązywało swoje problemy, a nie czekało na czyjąś pomoc.
“Nie można być wolnym, jeśli nie jest się samodzielnym. Zatem, aby dziecko zdobyło niezależność, jego aktywne oznaki wolności osobistej muszą być akceptowane od najwcześniejszego dzieciństwa.”
Maria Montessori
TOWARZYSZYĆ NIE ROZKAZYWAĆ
Mówię to juz kolejny raz na moim blogu (do znudzenia). Naszym obowiązkiem jako rodzica jest towarzyszyć dziecku – nie narzucać schematów. Nie każmy im wszystkiego naśladować. Dajmy narzędzia i obserwujmy. Nie chodzi tu oczywiście o to aby dać dziecku do ręki młotek i patrzeć jak sobie wybija palce. Albo jak testuje jakość mebli w salonie. Można go pokierować, zachęcić, zainteresować. Chodzi o to aby sprawdzić jak pokieruje go dziecięca wyobraźnia.
WIĘCEJ SWOBODY
Niech koloruje włosy na zielono. Niech ubiera się (w domu :P) w sraczkowoburaczkowe zestawienia, chociaż Ty nie możesz na to patrzeć 😀 Niech chodzi w jednej skarpetce, a zęby niech myje lewą ręką. Pozwól na zrobienie sobie kanapki (nawet jeśli pasztet polewa miodem – o boshh tak, przerabiałam to :D). Daj szansę na upapranie się przy robieniu muffinek. Niech nakłada porcje samodzielnie. Niech dotknie, podniesie, obejrzy i sprawdzi po swojemu. Niech zna przyczynę i skutek na własnym/nie Twoim przykładzie.
Zbędna pomoc jest przeszkodą w rozwoju w stopniu proporcjonalnym do swojej bezużyteczności.
Maria Montessori
Ja też się tego uczę dzień po dniu.
To ciężkie, ale wystarczy wziąć głęboki oddech i zastanowić się czy faktycznie w danym momencie akurat maluch może Ci aktywnie towarzyszyć. Nie raz zaciskam zęby i staram się cierpliwie (no… dobra czasami niecierpliwie) patrzeć jak wykonuje jakąś czynność. Wiele razy aż mnie ściskało żeby pomóc, żeby wyręczyć… W końcu sama zrobiłabym to tysiąc razy szybciej. Tylko jaką radość sprawi to mi, a jaką dziecku kiedy będzie mogło zrobić to samodzielnie? Ile wyniosę z tego ja jeśli zrobię to sama, a ile wyniesie dziecko? No właśnie.
Kiedy malowałam balkon, chciałam to zrobić sama, szybko, dokładnie i mieć to po prostu z głowy. Popatrzyłam na Olę i jej błagalne oczy mówiące “mogę ja?”. Przez głowę przeszło mi milion myśli. Najpierw, że znowu nie mogę zrobić czegoś sama od a do z. Potem, że jak na to pozwolę to nie zdążę zrobić obiadu i pewnie zaraz Marcin się obudzi. Na dodatek cała się upapra, a przecież to farba itp itd. Mimo wszystko przemogłam się i pozwoliłam. Zajęło jej to 10 min po czym się znudziła. Ale przez te 10 minut oprócz widoku zachwytu w jej oczach wiem, że nauczyła się układać pędzel tak aby farba była dobrze rozprowadzona i że włosy definitywnie trzeba mieć związane. Tak więc wszystko ma swoje wyższe cele.
Pierwszym aktem dziecka, potwierdzającym świadomość jego własnej niezależności, jest jego obrona przed tymi, którzy próbują mu pomóc.
Maria Montessori
Pozwól dziecku na samodzielność.
Wiem że to ciężkie bo sama mam przed tym opory. Też się boję. Też często (nawet za często) brakuje mi czasu. Ale za każdym razem kiedy słyszę “mogę ja?” zanim odpowiem staram się przeanalizować sytuację i często okazuje się że tak naprawdę mogę poświęcić te parę minut więcej. A dla dziecka te parę minut to cała masa czasu.
Daj sobie pomóc.
Jeśli oglądasz moje Instastory to wiesz, że dzieci bardzo często pomagają mi w kuchni. Moja mama jest typową „Zosią Samosią”. Daję stówę, że ktokolwiek wejdzie teraz do jej kuchni i zapyta: „w czym pomóc? co zrobić?”, ona odpowie „nic, nic”. Choćby się słaniała na nogach. Może właśnie dlatego swoją wybitną sztukę kulinarną dopieszczam w wieku 30-tu lat. Nie raz z zazdrością patrzyłam jak moje koleżanki gotują jakieś danie bo przecież sto razy robiły to z mamą. A ja znając życie po tysięcznym „mogę ja?” dałam sobie spokój. Dlatego też staram się wręcz zachęcać moje dzieci do uczestnictwa w przygotowywaniu naszych wspólnych posiłków.
Pozwól dziecku uczestniczyć nie tylko biernie w Twoim życiu.
Niech nie będzie tylko osobą wokół której trzeba latać. Niech wie ile pracy potrzeba na ugotowanie obiadu, jak ciężko jest naprawić spłuczkę, i jak czasochłonne jest wyjęcie i rozwieszenie prania. W życiu liczy się każda minuta. Nie myśl jedynie o odhaczaniu kolejnych zadań z listy. Zawsze będzie coś do zrobienia. Zawsze. A dzieci rosną. I może jutro się obudzisz i Twoje dziecko nie będzie miało już ochoty na spędzanie z Tobą czasu…
Na stówę zwróciliście uwagę na buty! Wszystkie buciki na zdjęciach to obuwie firmy Renbut. Mam takie szczęście, że w naszym małym miasteczku jest nawet ich fabryka. A zaraz obok niej znajduje się mały sklepik w którym dostaniecie te piękne buciki i mnóstwo innych cudnych wzorów. A jeśli się tam pojawicie koniecznie skorzystajcie bo na hasło “crazybutlazy” dostaniecie AŻ 30% ZNIŻKI tadaaaam! O ich zaletach prozdrowotnych i proekologicznych chyba nie muszę przypominać prawda? A jeśli koniecznie chcesz się dowiedzieć na ten temat więcej to wskakuj TUTAJ. Nowości w sklepie możecie również śledzić na stronie Facebooka lub Instagramie. Sklep stacjonarny RenBut Staszów znajduje się na ul. Towarowej 7.
_______________________________________________________________________________
Heeeeey. Wskakuj jeśli miałabyś ochotę zostać ze mną na dłużej… —>
Zapraszam 😉