4 GADŻETY DLA NIEMOWLĄT na które postawiłam jeszcze przed porodem
Z racji tego, że ciąża z Tomkiem to moja ‘number two’, wiele sprzętów i gadżetów mieliśmy już gotowych w domu. Czas jednak idzie do przodu, technika postępuje, a także rośnie nasza świadomość. O kilku gadżetach nawet nie miałam pojęcia. Do takich nowości należy przede wszystkim kokon niemowlęcy. Dużym zainteresowaniem cieszy się obecnie również Otulacz (zwany inaczej Wombie). Szumiś natomiast krąży już na rynku od ponad dwóch lat, ale wciąż jest na topie. Wkładka do wanienki to już niemal standard, ale wciąż wiele osób się nad nią zastanawia. Dlaczego wybrałam to zestawienie? A toż to już tłumaczę…
1. ZESTAW KĄPIELOWY Z WKŁADKĄ
Wanienkę z wkładką mieliśmy okazję testować już przy Oli. Wcześniej jednak mieliśmy pożyczoną ponieważ po pierwsze: mieliśmy taką możliwość, a po drugie: chcieliśmy sprawdzić czy w ogóle nam się ona przyda. Same wiecie ile gratów jesteśmy w stanie uzbierać zanim okaże się, że zakup się przydał. Po tym jak okazało się, że wkładka była dla nas bezcenna postanowiłam tym razem kupić cały zestaw. Tommy uwielbia kąpiele i w przeciwieństwie do Oli nie ma mowy o płaczu w wanience. ALE mimo wszystko wkładka wciąż zdaje egzamin ponieważ pozwala na wygodne ułożenie maluszka. Kąpiel przechodzi wtedy swobodnie i sprawnie. Dziecko czuje się dużo pewniej. My przy okazji nabieramy wprawy i później kąpiel nie jest już stresującym wyzwaniem. Z tym gadżetem można też bez problemu wykąpać dziecko samodzielnie. To dla mnie mega plus. Nawet w sytuacji gdy przy drugim dziecku jest to ogólnie duuużo, dużo łatwiejsze.
W późniejszych okresach dzięki wkładce można kąpać się w wannie razem z maluchem. Trzeba jedynie pilnować żeby się z niej nie zsunął. Nutka nostalgii pojawia mi się gdy przypomnę sobie wspólne pluskanie z Olą. Lanie wody z kubeczków na rączki czy brzuszek (doznania sensoryczne), oglądanie kontrastowych książeczek do kąpieli i inne tego typu zabawy, które od najwcześniejszych chwil stymulują rozwój naszych dzieci… fajna sprawa.
2. KOKON NIEMOWLĘCY
Zwany inaczej bezpiecznym gniazdkiem. Kokon niemowlęcy stanowi świetną alternatywę dla wszelkich podkładek, kocyków, a nawet łóżeczka. Jest to leżanka z miękkim, ochronnym wężem układającym się wokół dziecka. Mój wybór padł na jedyne gniazdko jakie znalazłam z odpinanym brzegiem. Taką opcję posiada kokon Tulika. Pozwala to choćby na wypranie obu części osobno. Dużo częściej podlega temu oczywiście podkładka, więc nie czekamy wieków, aż wyschnie gruby wąż.
Kładąc brzdąca do środka takiego gniazdka masz pewność że z niego nie wypadnie, nie zsunie się, nie przekręci. Na dodatek możesz go wykorzystać właściwie wszędzie. Sprawdzi się zarówno w domu, w trasie jak i na wizycie u dziadków. W nocy może stanowić granicę między dzieckiem, a matką. Osobiście spałam przez dłuuugi czas z Oleńką przy boku i przyznam szczerze, mimo iż nie drgnęłam w nocy na milimetr to i tak gdzieś w głębi duszy miałam stresa, że mogę się na nią przekręcić. Z takim gniazdkiem czujesz się zatem dużo bezpieczniej. Z tego względu (i nie tylko z tego) na kokon postawiłam od razu.
W toku użytkowania pojawiają się jednak drobne minusy. Przede wszystkim kokon Tulika jest dosyć duży. Obecnie postawiłabym na nieco mniejszą wersję tak, aby kokon swobodnie mieścił mi się na blat kuchenny. Dzięki temu byłby bardziej “mobilny” – przenoszenie w nim dziecka byłoby dużo łatwiejsze, a ja swobodniej mogłabym uspokoić Tomka podczas przygotowywania np. śniadania. Akcja reakcja. Płacze – przenoszę – śpiewam/gadam – kończę śniadanie i gotowe. Wielkość z drugiej strony ma też plusy bo dziecko szybko z niego nie wyrośnie. W nocy natomiast, kokon utrudnia nieco karmienie. Masz wtedy dwa wyjścia. Albo wciskasz się jakoś do środka, albo wyjmujesz dziecko, karmisz i wkładasz z powrotem. Żadne z tych rozwiązań nie przypadło mi do gustu. Jestem na to chyba zbyt leniwa, więc w nocy suma summarum, Tomek leży na mięciutkiej macie do przebierania posłanej kocykiem. Do karmienia przyciągam go do siebie itp itd….
Trzecia sprawa to fakt, że bezpieczne gniazdko nie uchroni przed atakiem ciekawskiego starszego rodzeństwa. Jedyne miejsca w moim domu gdzie mogę je swobodnie, bez kontroli usytuować, to stół i łóżeczko. Chyba że Olka krejzolka śpi i nie ma ochoty sprawdzić czy oko Tomka zamknie się jak przyłoży do niego palec. Albo nie położy się na nirm bo przecież młodszego braciszka trzeba utulić. Albo nie wycałuje po buzi, po nosie i po oczach włącznie. Tak.. takie mniej więcej pomysły przeważnie przychodzą jej do głowy. Czasami też stoi przed nim i tańczy ale to już wbrew pozorom mniej inwazyjne zajęcie. Zazwyczaj jednak to kołyska pozwala na utrudniony dostęp Oli do Tomka. Gniazdko leży zatem grzecznie w łóżeczku i czeka na czas kiedy Ola będzie na tyle ogarnięta, że pozostawienie ich oboje samych w jednym pomieszczeniu nie będzie groziło zawałem serca.
BEZPIECZNE GNIAZDKO plusuje jednak w ważnej kwestii. Kiedy wybieramy się w odwiedziny kokonik jedzie z nami i wspaniale służy jako łóżeczko. Jest wtedy niezastąpiony.
Bardzo upodobała sobie go również nasza dwulatka – co można było zauważyć choćby na Instagramie.
3. WOOMBIE / OTULACZ
Coraz popularniejszy staje się również tzw. Otulacz/Woombie. Mówi się i tak i tak, a właściwie Otulacz to polski odpowiednik amerykańskiego Woombie. Dla mnie to i tak jeden pies.
Enyłej… Kojarzycie te gwałtowne ruchy maluszka zwane odruchami moro? Te wzdrygnięcia (często po prostu są reakcją na niespodziewane bodźce) zanikają po około czterech miesiącach. Zanim jednak to nastąpi zdążą narobić nam nieco kłopotu wybudzając nasze słodkie śpiochy ze snu. W naszym brzuchu maleństwa są lekko ściśnięte i mają nieco ograniczone ruchy. Jest to dla nich naturalne ponieważ to jedyne dotąd znane im środowisko. Nic dziwnego więc, że poprzez mocne owinięcie (niby nie krępujące ruchów) dajemy im poczucie bezpieczeństwa. Maluszki mają odtworzony świat z łona matki. Kiedy noworodek wkracza w nowe środowisko, wolna przestrzeń staje się dla nich czymś nowym, nieznanym i niekoniecznie komfortowym. Po jakimś czasie oczywiście maleństwo przyzwyczai się do zmian, jednak odruch moro wciąż przypomina o dawnych przyzwyczajeniach. Chcąc zapewnić dziecku spokojny sen – zastosuj otulacz. Ja też zastanawiałam się czy to na prawdę działa, czy jest sens, czy opłaca się wydawać pieniądze. I co? I faktycznie działa cuda. Dziecko np. po kąpieli ląduje prosto w tuliku i śpi spokojnie parę dobrych godzin. Nie chcesz wydawać kasy? Podrzuć rodzinie czy znajomym pomysł na prezent. Na pewno chętnie dowiedzą się czego Ci potrzeba, a Ty nie dostaniesz entej pary śpioszków do kolekcji. A tak na prawdę… ileż taki jeden kokonik kosztuje! Wystarczy jeden! Poważnie. Jeśli się sprawdzi, kupisz później większy rozmiar.
Spowijanie noworodków znane jest od dawien dawna. I choć właściwie wystarczy do tego jedynie odpowiednio zawinięta pieluszka tetrowa bądź flanelowa, zawsze można skorzystać z dobrodziejstw rynku i zakupić gotowy otulacz. Dzięki temu:
- w przeciwieństwie do zwykłych pieluch unikniesz przegrzania (dostępne są nawet wersje otulaczy z siateczką, tzw. otulacze powietrzne),
- otulacz nie poluzuje się jak pieluszka wyswobadzając rączki dziecka, więc nie musisz sprawdzać co jakiś czas czy wszystko w porządku,
- nie musisz szkolić się jak go zawinąć, ponieważ do otulenia wystarczy zasunąć suwaczek,
- no masz wygodę tysiąc procent!
Spowijanie podobno można stosować nawet do 6 miesiąca, choć słyszałam opinię (i myślę bardzo słuszną), że jedynie do momentu kiedy dziecko potrafi samo przekręcić się z plecków na brzuszek. Wiadomo dlaczego. Z resztą co ja będę tu pitolić – wszystkie dręczące nas pytania do wyczytania TUTAJ.
Jeśli chcemy zatem szybko i skutecznie uspokoić płaczącego noworodka “traktujemy” go otulaczem, kładziemy w bezpiecznym gniazdku i włączamy…
Nie polecam otulacza ze zdjęcia poniżej, ze względu na mało elastyczny materiał, trudności z odpowiednim zawinięciem (na rzepy) i zbyt duży (uniwersalny) rozmiar. Kupiłam go na allegro i użyłam może dwa razy. Oli natomiast się spodobał. Lalki były zachwycone. Więc w sumie jakieś tam zastosowanie się znalazło 😉
4. MIŚ SZUMIŚ
Ta wdzięczna maskotka wykorzystywana jest u nas do tej pory. A minęły już prawie dwa lata. Nie mogłabym jej więc pominąć w obecnym zestawieniu. Jest zdecydowanie tzw. “must have”, na który bez wątpienia ponownie zdecydowałabym się ponownie jeszcze przed porodem. Myślałam nawet o zakupie drugiego misia, ale stwierdziłam, że dzieci i tak będą spały razem, więc po prostu nie ma takiej potrzeby.
Szumiś, czy też Whisbear jak kto woli, jest już na tyle popularny, że prawdopodobnie nie wiele więcej mogę Ci powiedzieć niż to co już o nim pewnie słyszałaś. Miś ma za zadanie ukoić Twoje dziecko poprzez odtwarzanie dźwięków (szumów) znanych mu z wewnątrz Twojego brzuszka. Brzmi sensownie prawda? Jedyne zatem co jeszcze mogę zrobić, to zachęcić Cię do jego kupna.. Będzie Ci się przy nim świetnie spało. Serio. Jak nie dla dziecka To zrób to dla siebie. Ja uwielbiam ten uspakajający szum!
Co do otulacza taką śmieszną sytuację przytoczę zasłyszaną od sprzedawczyni:
Kiedyś 7:00 rano otwieram sklep i patrzę. Stoi facet i przebiera nogami. Oszalał – pomyślałam. Pytam go:
S: A co Pan tak z samego rana wyczekuje?
F: Pani! Niech Pani da kolejny ten otulacz! To nasza pierwsza przespana noc!!
Buziaki! 😉
__________________________________________________________________
Choooodź… zostań ze mną na dłużej 😉
FOLLOW ME —> INSTAGRAM
LIKE MY FANPAGE —> FACEBOOK
Z tych 4 gadżetów miałam 3. Miś szumiś działał powiedzmy do 6 tygodnia życia malucha. Kokon poszedł w odstawkę, gdy kupiliśmy kosz mojżesza. Poza tym, bałam się że mała buzia zablokuje się gdzieś w tym pluszowym brzegu. Tulik był użyty 2 razy. Nie działał na nasze dziecko, które nie znosiło mieć skrępowanych rączek i wpadał w większy szał 🙂
Słyszałam właśnie,że tulik czasami nie wchodzi w grę- wszystko zależy od dziecka 😉 ale u nas też przez jakieś 4 miesiące był w użyciu i później już mały spał spokojnie i bez Niego 🙂 kosz Mojżesza też super sprawa ! Ale po 6 miesiącu już mi się dziecko nie mieściło:D taki duży! Heh 🙂 Buziaki!!
Nie słyszałam o tym żeby niemowlaki miały problem z otulaczami. Mój syn taki miał i to jedno z lepszych akcesoriów, jakie posiadaliśmy
Oj bywają niestety… jedna taka mała agentka (córeczka moich dobrych znajomych) dostała niemal “wścieklicy” jak ją wsadzili w otulacz ;))) Było to kilka dni po porodzie. Być może zaraz od samego porodu byłoby inaczej… ale nie mniej jednak bywają i takie przypadki 😀 Pozdrawiam!
kokon to super rzecz, przy drugiej córce kupiłam z luna dream, zdecydowanie hit 🙂
Też mi się podoba ten myk 🙂 Choć już przy trzecim był w użytku sporadycznie! 😀 Głównie braliśmy go w razie wyjazdów rodzinnych 🙂 Pozdrawiam!!!