Na pewno nie jedna z was doświadczyła w kuchni “dziecięcego zwisu na nodze”. To takie zjawisko, kiedy Twoje dziecko zaczyna się nudzić klockami, puzzlami czy innymi zabawkami i rozpoczyna swoją nostalgiczna więź z Twoją (jakże potrzebna Ci wtedy) nogą. Stęskniony maluch łapie za Twoją kończynę dolną, często płacząc, marudząc, a nawet krzycząc. Nic jednak dziwnego, ponieważ dokuczająca nuda potrafi rozbroić każdego dzieciaka. Sprawa jest tym cięższa jeśli mamy do czynienia z “high need baby”. Na dodatek z perspektywy dziecka nie widać niczego co dzieje się ponad kuchennym blatem. Lub nie widać dokładnie. Nie mówiąc już o czynnym uczestniczeniu w przedsięwzięciu zajmującym mamę nie raz na długie godziny. A ugotować obiad jednocześnie zajmując się dzieckiem to przecież nie lada wyczyn nie?
Co więc zrobić?
a) Zaryzykować i zaprosić dziecko do wspólnego gotowania stawiając je np. na krzesło i pilnując co sekundę żeby nie spadło,
b) Wygonić płaczącego malucha rozpaczliwie szukając mu jakiegoś innego zajęcia (nie raz co minutę nowego.. zajęcia)?
c) Rzucić wszystko w cholerę i czekać aż przyjdzie tata i będzie można cokolwiek ruszyć.
Można też pokombinować z bajkami, telefonami ale wiecie, że to rozwiązanie tymczasowe, a poza tym najmniej korzystne. Na domiar złego, dziecko szybko się nudzi i np. co chwile chce aby mu włączyć inna bajkę. Poza tym lepiej takie asy zostawić na na prawdę ciężkie momenty. Albo stosować tylko w wyznaczonych godzinach (spoko, u mnie też to nie przechodzi ).
Myślę, że najlepszym jednak wyjściem z zaistniałej sytuacji byłoby umożliwienie dziecku uczestniczenia we wspólnym przygotowywaniu potrawy. Taka możliwość jest niesamowitą frajda zarówno dla dziecka, jak i dla rodziców. Serio. Problem tkwi jedynie w tym, abyś czuła, że dziecko jest bezpieczne, ma swój wydzielony rewir do ‘pomagania’, nie spadnie z krzesła, nie przetnie się nożem itp. W tym poczuciu bezpieczeństwa mogę Ci całkiem nieźle pomoc. Wystarczy zaopatrzyć się w tzw kitchen helper. Słyszałaś o tym? Wyobraź sobie teraz, że maluch smaruje kanapki, a Ty spokojnie pijesz kawę.
Wyobraź sobie również, że Twoje dziecko stoi w jednym miejscu, nie sięga dalej niż uda mu się to z danej pozycji i nie spadnie na ziemię bo np. straci grunt pod nogami (jak w przypadku zwykłego krzesła) i to przykładowe masło nie będzie rozsmarowane po całej Twojej kuchni!
Taki luz daje nam sprzęcior, który możecie sobie wykonać same. Nie trzeba wydawać majątku na gotowe modele. Owszem parę groszy wydać trzeba, ale w porównaniu do gotowych, szalenie drogich wersji tego gadżetu to na prawdę pryszcz. Wystarczy poświęcić ok. 90zl na dwa krzesła z IKEI, które na dodatek będą spełniać funkcje kuchennej drabinki. A taka często się przydaje co nie? Już Ci tu wszystko tłumaczę!
Jak wykonać KITCHEN HELPER samodzielnie
Sama nie raz zamierzałam się na kupna specjalnej drabinki do wyciągania rzeczy z najwyższych półek. Wymyśliłam sobie w kuchni zabudowę aż po sam sufit, więc nie ukrywam, że jest mi ona niezbędna. W takiej sytuacji właściwie wydałam extra pieniądze jedynie na zwykły taboret. Miałam już piękną kuchnię, potrzebne sprzęty, i prawie wszystkie dodatki. Nie miałam jedynie pomysłu jak swobodnie korzystać z kuchni wraz z moją córeczką. Wysoki blat i brak stołu raczej nie dodawały otuchy. W idealnym momencie podpatrzyłam na instagramie u kumpeli coś na zasadzie stojaka z barierką dla dziecka. No przecież, że patent idealny na moje bolączki! Od razu wypytałam o detale i tak jak już minimum pół roku wybieram się do IKEI, tak trafiłam tam już po tygodniu rozmyślań. Bo jak się matka uprze…
Ale do rzeczy! Słuchaj, wiele tu pisać nie trzeba. Potrzebujesz taboret ze schodkiem BEKVAM za 49,99zł, oraz najprostszego taboretu kuchennego – ODDVAR, za 39,99zł. BEKVAM składamy tak samo jak pisze w instrukcji, za to w stołku ODDVAR wprowadzamy pewna zmianę. Po pierwsze nie montujemy dodatkowego przęsła z jednej strony (tam gdzie będzie dziecko samodzielnie wchodziło), a po drugie siedzisko przykręcamy z drugiej strony – tak jakby od strony podłogi. Przykręcamy je do nóżek czterema wkrętami. Musisz się w nie również zaopatrzyć. Nie ma tam oczywiście gotowych otworów. Ale każdy facet da sobie radę.
Następnie odwracając stołek do góry nogami (czyli tym siedziskiem do dołu) przykręcamy je kolejnymi czterema wkrętami do schodków BEKVAM (tu akurat mamy gotowe otworki). I zrobione! Jeśli masz ochotę, całość możesz pomalować na wybrany kolor. Ja pozostałam przy pięknym, naturalnym, bo podoba mi się sposób w jaki komponuje mi się z kuchnią – czytaj “po prostu mi się nie chce”.
I jak? Podoba Ci się ten pomysł? Sprawdź sama jakie to proste i ile radości daje dziecku. Testujemy z Ola “helpera” już od początku sierpnia. Nie codziennie. Ale często. Kroimy razem warzywa, sypiemy przyprawy na mięsko, a nawet babramy się w mące itp. Pomysłów jest multum. Z pewnością Ci ich nie braknie. Ola np. drewnianym nożykiem atakuje sery, chleby, moje ręce… Ale najbardziej spasowało jej smarowanie masłem kanapek. Raz na kanapkę, raz do buzi. Niewyobrażalne podniebienie ma ta moja latorośl…
Tak czy inaczej warto pomyśleć nad tym gadżetem już nawet jak maluch zacznie chodzić. Zdecydowanie żałuję, że nie widziałam tego wcześniej. Koniecznie dajcie znać czy skorzystałyście z tego pomysłu i liczę na podpowiedzi innych elementów do wykorzystania wraz z dzieckiem!
Nareczka!
__________________________________________________________________
Choooodź… zostań ze mną na dłużej 😉
FOLLOW ME —> INSTAGRAM
LIKE MY FANPAGE —> FACEBOOK