Ten piękny okres – czyli czas kiedy dziecko potrafi samodzielnie siedzieć nazwałabym złotym czasem kojca. Należy go celebrować i napawać się jego zaletami. Tak więc po złotym czasie podłogi następuje złoty czas kojca i tego się właśnie trzymajmy. Kiedy nasza pchełka już potrafi usiedzieć sama przez dłuższy czas – warto przyzwyczajać ją do przebywania w kojcu.
Zalety kojca
Nie mam pojęcia skąd dziwne i pochopne określenie kojca jako więzienie. Nic bardziej mylnego. Osobiście nazwałabym go raczej extra bazą z zabawkami. U nas kojec jest jak na razie ciągle otwarty i stoi w najczęściej użytkowanym pokoju czyli tam skąd mam na dziecko najlepszy widok. Oleńka ma tam miękko, jest bezpieczna i nie jest narażona na bolesne upadki (np. z siadu na boczek). Pozostawienie dziecka na łóżku bądź podłodze zawsze wiąże się z lekkim stresem oczywiście pomimo zastosowanych zabezpieczeń. Jak nie palnie o podłogę to się z łóżka zsunie i co wtedy… A przecież musisz coś upichcić czy po prostu skorzystać z toalety prawda? Kojec daje nam spokój psychiczny i zarazem sprawia radochę dziecku, które ma dostęp do wielu zabawek na raz. To swoisty “zaklinacz” stwarzający obopólną korzyść. Na dodatek Ty nie musisz zasuwać codziennie przekładając zabawki z koca do pudła i z powrotem, ponieważ praktycznie wszystkie znajdują się w jednym miejscu. Rety jak ja się nie mogłam doczekać kiedy ja sobie wszystkie zabawki do tego wynalazku powrzucam!
Kolejnym plusem jest to, że dziecko kojarzy kojec jako miejsce do zabawy. To pozwoli dziecku rozróżnić podstawową różnicę między łóżeczkiem, a miejscem do codziennych wybryków. Kiedy kładziemy malucha do wyrka – będzie wiedział, że czas na drzemkę, a nie baraszkowanie i szaleństwa. No… przynajmniej w większości to się sprawdza 😉
Ponadto maluch może leżeć tam też na pleckach czy na brzuszku i nie ogranicza to jego swobody, ponieważ kojec z reguły ma całkiem niezłe wymiary. Kiedy natomiast szkrab zacznie raczkować i będziesz musiała za nim zapitalać przez cały dzień docenisz aurę tych paru minut gdy maluch będzie przyzwyczajony, że czas na zabawę “statyczną”. Jeśli bowiem przyzwyczaisz malca do przebywania w kojcu, jest duża szansa, że będzie On spokojnie bawił się przez dłuższy czas po czym spokojnie będziesz mogła zając się nim jak będzie później chciał pośmigać po podłodze. Myślę, że warto się zatem w takowy uzbroić.
Wybór kojca
Mój wybór oparł się na posiadanych już zasobach, a więc na dobrodziejstwie spadkowym. Czasami nawet nie potrafię sobie wyobrazić jakby to było nie mieć starszej siostry z dzieckiem 🙂 Rewelka!
Jeśli jednak Bozia nie obdarowała was starszym (bądź młodszym) dzieciatym rodzeństwem na prawdę polecam pogrzebanie na ogłoszeniach internetowych. Może nawet w waszej okolicy komuś dziecko wyrosło i kojec chce sprzedać? Takie rzeczy przeważnie szybko się nie psują i nie niszczą. Warto zatem skorzystać z dobrej oferty na olx czy allegro. Często można zakupić w dobrej cenie prawie nówkę sztukę! Dla bogatszych jest oczywiście niesamowity wybór zarówno w sklepach internetowych jak i w tradycyjnych.
Czym się kierować w doborze kojca
1. Przede wszystkim najpierw sprawdzamy czy dziecko będzie chętne na posiadówkę w kojcu – Decyzja o
kupnie kojca powinna się opierać również na temperamencie dziecka. Jeśli od początku widać, że maluch nie usiedzi nawet w bujaku – jest bardzo prawdopodobne, że za siedzeniem w kojcu również nie będzie przepadać. Wtedy kojec posłuży wam jedynie za przechowalnie zabawek i ewentualnie przyrząd do zawadzania. Jest na prawdę szerokie grono dzieciaczków, które za nic mają taką super mega bazę.
2. Kierujemy się gabarytami kojca – Jeśli mieszkamy w małym mieszkanku, gdzie ciężko o parę metrów kwadratowych do zabawy warto zakupić kojec składany. Równie dobrze można rozejrzeć się za mniejszymi kojcami lub łóżeczkami turystycznymi. Łóżeczko turystyczne może również przydać się automatycznie na wyjazdy. Kolejną opcją jest zastosowanie zabezpieczenia z drewnianych szczebelków. Jest to jednak najlepsza opcja dla troszkę większych dzieciaków, które nie poobijają sobie główki o szczebelki ogrodzenia.
3. Kierujemy się wygodą dziecka – Kojce ze szczebelkami są wygodniejsze pod tym względem, że dziecko przez nie więcej widzi i nie trzeba stosować specjalnych łapek żeby mogło się swobodnie wspinać. Niestety mają też wiele wad – szczeliny powodują nie tylko niekontrolowany “wyciek” zabawek na zewnątrz ale i mogą doprowadzić do utknięcia nóżki bądź rączki. Poza tym dziecko może się o szczebelki nieźle poobijać. Kojce z siatką świtnie amortyzują każde przechylenie malucha. Są miękkie, giętkie i wbrew pozorom również przejrzyste. Jak wspominałam, na razie nasz kojec z jednej strony jest otwarty, więc Ola widzi wszystko doskonale. Do wspinaczki przeważnie wykorzystuje się specjalne łapki ale ich ilość jest ograniczona.
4. Wyposażenie – Często w zestawie załączony jest specjalny materacyk na spód aby dziecko siedziało na miękkim podłożu. To bardzo ważne, ponieważ w przeciwnym wypadku należy go kupić osobno, a to dodatkowy wydatek. Kolejną kwestią jest też wyposażenie w kółka – jeśli oczywiście planujemy zmieniać położenie kojca. U nas nawet nie przejechałby dwóch metrów, więc kółka są totalnie zbędne.
Jeśli miałabym teraz decydować o kupnie kojca z pewnością stawiałabym na coś mniejszego – a byłby to niestety błąd. Dziecko szybko rośnie co przy małym kojcu
zaważyłoby na jego wygodzie. Niestety metraż mieszkania nie pozwala mi
na szaleństwa, ale rozmiar 100 cm x 100 cm jest jak najbardziej w
porządku. Kosztem stołu oczywiście… ale czego się nie robi dla dziecka 😀