Poniższy post zawiera kontrowersyjne informacje na temat macierzyństwa. Przed przeczytaniem proszę uzbroić się w cierpliwość i zrozumienie. Wszelkie informacje uzyskane, pisane są przez pryzmat odczuć autora.
Na samym początku winna jestem napisać: Zdaje sobie sprawę, że każde dziecko jest inne i ma taki czy inny charakter. Część matek prawdopodobnie mnie zlinczuje i puknie się w głowę. Całe mnóstwo powie, że jeszcze mało wiem. Usłyszę pewnie wiele razy zdanie zaczynające się od “oj poczekaj aż…”. Wiele razy już z resztą do tej pory słyszałam: “aaa zobaczysz, będziesz miała dziecko to Ci przejdzie ta faza na sprzątanie, a przy dwójce to już w ogóle… / jak urodzisz to nie będziesz miała na nic czasu /teraz to już będziesz się musiała poświęcić…” itp. Tylko, że ja wciąż dbam o dom, poświęcam mnóstwo czasu dziecku, mam czas na bloga, a nawet wbrew pozorom zaczęłam więcej gotować. A ja nie lubię gotować. Serio. Wolę oblecieć i wysprzątać cały dom, niż głowic się co tu dzisiaj pysznego upichcić. Wiem również, że u mnie to tak na prawdę sam początek. Ola ma dopiero 10 miesięcy. ALE o to właśnie mi chodzi. Chcę uspokoić większość przyszłych mam. Ponieważ wbrew moim własnym obawom i przestrogom innych jest kilka rzeczy, które tak na prawdę “da się przeżyć”. Czego głównie boimy się podczas ciąży?
- nie dam rady! może nie umiem być mamą!?
- przytyję!
- będę chciała cofnąć czas… wrócić do beztroski!
- czekają mnie nieprzespane noce! jak ja to zniosę!?
- a jak wpadnę w depresję?
- już nie będzie tak jak dawniej…
- czy mąż mnie dalej będzie kochał? taką grubą/mizerną po porodzie?
Takie czy inne obawy targają nami podczas ciąży. Może to i burza hormonów… A może po prostu wbiło się to w naszą kobiecą egzystencję. Jedno jest pewne:
Macierzyństwo jest wspaniałym etapem w życiu i tak na prawdę system opanowania kilku umiejętności na raz mamy we krwi. Owszem, lubimy ponarzekać (to chyba również mamy zapisane w DNA…), ale my mamy LUBIMY TO. Qrcze!! Wszystko da się przezwyciężyć! Większość z nas nie usiedzi, tylko musi się czymś zająć. Starając się o dziecko mniej więcej wiemy co nas czeka, wiemy że bywa ciężko, nie raz kosmicznie, a i tak odczuwamy nieodpartą pokusę poddać się tym sprawdzianom. Mamy wrażenie, że będzie dobrze, jesteśmy na to przygotowane, gładzimy brzuszek i z błogością czekamy na dalszy etap. I mamy rację! Bo kto nie da rady jak nie my? Hm? Faceci już dawno padliby na zawał, albo wyginęli z wycieńczenia.. Prawda? Dlatego też nie bój się podjąć wyzwania. Nie wszystkie czarne scenariusze muszą się przytrafić właśnie Tobie/Wam. Kolki, bezsenne noce, brak czasu, stres i bezradność są naturalną częścią PIĘKNEGO okresu macierzyństwa. Brzmi bezsensownie? A jednak zobaczysz, że dasz radę i znajdziesz w tym nieziemską radość! Tymczasem przeczytaj o pięciu najczęstszych groźbach którymi karmią nas nasze matki, babcie i koleżanki, a które DE FACTO u mnie się nie sprawdziły!
1. WyŚpij się, wyśpij, bo jak urodzisz to już przez dłuższy czas nie zaznasz tego uczucia…
Jeśli chodzi o tego typu groźby – prostuje – wysypiam się niemal codziennie. Wszystko zależy od tego czy potrafisz normalnie zasnąć przy nocnych pobudkach na karmienie i od kwestii podejścia. Ola śpi 12 godzin w nocy aż do tej pory – a jeszcze nie skończyła dziesięciu miesięcy. Moja pchełka budzi się mniej więcej dwa razy – koło czwartej i ósmej przy dobrych wiatrach. Teraz trochę częściej bo szybciej robi się głodna. W każdym razie jeśli zaśnie mi wieczorem o dziesiątej, to mam 95% procent pewności, że rano wstanie również koło 10. Mam zatem mnóstwo czasu na sen. Poza tym nie mam żadnych problemów z ponownym zaśnięciem po karmieniu. Tak więc dni, kiedy czuję się niewyspana mogę policzyć na palcach, a w większości sama jestem sobie tego winna, ponieważ zamiast korzystać i wskakiwać jak sarenka do wyrka od razu jak uśpię małą, przeważnie ślęczę godzinami przed komputerem do późna.
Gorzej czułam się w ciąży, ponieważ w nocy musiałam oczywiście wstawać parę razy za potrzebą. Przeważnie działałam wtedy jak zombie lunatyk lub godzilla na autopilocie ale bywało i tak, że nie raz zdążyłam się rozbudzić. Teraz kiedy maleńka się obudzi przekładam ja z łóżeczka do siebie i po prostu idę dalej spać. Powiedzcie mi przy okazji kobity, jak wam się chce tak wstawać i karmić malucha butelka?? Przestać karmić piersią z własnej woli to dla mnie prawdziwy hardcore. Karmienie piersią to tak niesamowita wygoda, że prędko z tego luksusu nie zrezygnuję. Wiem jednak, że są przypadki kiedy maluszek budzi się niemal co godzinę i to nawet jeśli jest pojone sytą kaszką i mlekiem modyfikowanym. Wtedy definitywnie można mówić o nieprzespanych nocach. Nawet się nie kłócę! Są to jednak wyjątki i wcale nie jest powiedziane, że wasz maluch będzie was co chwile budził. Tak więc dziewczyny bez stresu! Jestem dowodem na to, że mając dziecko można się porządnie wyspać.
2. Teraz jesteś zmęczona? Co Ty wiesz o zmęczeniu! Zobaczysz jak urodzisz, dopiero zobaczysz co to znaczy!
W pierwszych dwóch miesiącach bywały hardcoerowe momenty. Zgadzam się. Zwłaszcza kiedy Olę dopadła kolka (o Boziu nie przypominaj! – tu znajdziesz rozwiązanie na problemy z kolka). Później opieka nad dzieckiem staje się łatwiejsza. Poznajesz swoje maleństwo coraz lepiej. Dzień po dniu uczysz się jego potrzeb i tego jak zsynchronizować wszystkie dotychczasowe obowiązki z opieką nad dzieckiem. Czy bywam zmęczona? No jasne! Przecież lubię się polenić jak każdy. Przy maluchu trzeba mieć niezłego powera. Ale wcześniej przecież też bywałam wykończona. Teraz po prostu mam inny limit wytrzymałości. Mam podręczny żywy akumulator ładujący moją gasnącą energię na bieżąco.
Bywają czasem dni kiedy padnięta mam ochotę rzucić się na łóżko i trwać w niebycie przez całą dobę. Nic to jednak nie różni się od zmęczenia, kiedy byłam singlem. Na pewno zdarzało się to rzadziej, ale suma summarum takich dni jest teraz na prawdę garstka. Wystarczy wyluzować i rozdzielić zadania względem dłuższego okresu. Na co dzień staram się nie katować chcąc zrobić piętnaście rzeczy na raz (wystarczy, że zrobię dziesięć :P). Jeśli jednego dnia pościeram kurze, to na kolejny zostawię np. sprzątanie szafy. Może jeśli miałabym nieodkładalne dziecko mówiłabym zupełnie co innego. Wtedy pewnie sprzątanie odbywałoby się w porach nocnych, a gotowanie nad ranem, czy podczas drzemki malucha. To byłby na prawdę hardcore. Parę razy Ola dała mi w kość więc nie wyobrażam sobie mieć takiej przeprawy 24/h.
Pragnę jednak uspokoić wszystkie przyszłe mamusie aby nie panikowały i nie wzbraniały się przed macierzyństwem tylko ze względu na strach przed HIGH NEED BABY. Nie zawsze jest tak ciężko jak to opisują. Większość maluszków potrafi się zająć absorbujacą zabawką lub ciekawymi przedmiotami, których tak na prawdę w domu nie brakuje. Tak jak pisała jedna czytelniczka czasami wystarczy buła z masłem i szynką aby zająć dzieciaka 😉 Jeśli jest ciężko, popróbuj różnych patentów. Na przykład podczas gotowania, daj dziecku jakiś bezpieczny przedmiot kuchenny. Np. drewnianą łyżkę lub mini wałek. Dla dziecka To coś nowego co z pewnością da Ci extra czas na zrobienie choćby sałatki. Kiedy chcesz się umalować, wsadź dziecko do wanny. Wcześniej wyściel ją kocykiem i wrzuć tam jakiś ciekawy gadżet np. zamknięty krem do rąk do zabawy. Jeśli maluch się nudzi, a Ty masz ochotę chociaż raz wypić ta GORRRĄCĄ KAWKĘ (fenomen!) i odetchnąć – daj dziecku do rączki jakiś przedmiot, który zdawałoby się nie zwróci jego uwagi, a mimo to ciekawi bardziej niż na co dzień widziane zabawki. Może to być (oczywiście zamknięta) paczka chusteczek, jakaś książka, koszyczek, miska, pudełko ze spinaczami itp. Co chwilę coś innego! Na pomoc przychodzą nam również dobrodziejstwa współczesnych wynalazków, czyli jak wspominałam Tutaj trampolinka, huśtawka bujana bądź kojec.
Prawda jest jednak taka, że mimo tych paru dni, kiedy fajnie byłoby choć na trochę odfrunąć, opieka nad małym, cudownym, wspaniałym maluszkiem nie jest taka wykańczająca. Nie zawsze. Nie przy każdym dziecku. I nie jest to regułą. I oczywiście nie mówcie o tym facetom!!
Chcąc pisać bloga muszę się trochę przyłożyć i zarwać parę nocy. Prawdopodobnie jednak gdybym nie poświęcała czasu na pisanie, znalazłabym sobie jakieś inne zajęcie, bo prawie jak każda baba uwielbiam sobie wymyśleć COŚ do roboty. Ciągle mam wrażenie, że jeszcze tyle mogę zrobić, choć suma summarum i tak połowę czasu tracę na grzebanie w internecie… Boshhh..
3. Ojj zatęsknisz za latami samowolki, zatęsknisz…
Owszem, było fajnie i to bardzo i mam miłe wspomnienia. Mimo to nie chcę wracać do przeszłości. Dopiero teraz czuję się prawdziwie spełniona, a nawet chce więcej. Chciałabym więcej dzieci!
Kiedy byłam piękna i młoda (teraz pozostało tylko “i”), martwiłam się, że po urodzeniu dziecka będę chciała wrócić do tych beztroskich pięknych chwil. Mogłam wtedy przecież robić wszystko na co miałam ochotę – podróżować, wychodzić kiedy mi się podoba, a nawet zbijać baki z chipsami i pilotem w ręku. Teraz cofam się do tych myśli i zastanawiam się jak ja mogłam być taka próżna i beznadziejna. Przecież teraz mam JĄ!!! Co mi więcej do życia potrzeba? No w sumie jakiś milion dolarów, super fura… O! i nowa kuchnia, ale już mniejsza z tym. To chyba normalne, że każdy lubi sobie pomarzyć. I na szczęście jest to niekaralne. A tak na poważnie… OLA stała się moim epicentrum, odnośnikiem mojego życia. Wdarła się jak huragan w moje serducho, narobiła ambarasu i ja teraz żyć bez niej nie mogę! Nie chcę bez niej żyć … Mamusie no WY chyba WIECIE o czym mówię nie? Taka miłość rozsadza od wewnątrz! Nie ma przeproś. Ciach bach i ZMIANA. Jaka przeszłość? Teraz liczy się tylko teraźniejszość i JEJ – NASZA przyszłość. Czasami nawet zastanawiam się czy dobrze pamiętam jak to było kiedyś.. Czasami.. No może myślałam o tym góra ze dwa razy 🙂 Dac yt.
4. Oj tam teraz to nic… zobaczysz jak po ciąży przytyjesz!
Podczas gdy w kółko słyszy się tylko o tym jak strasznie tyje się po ciąży, ja mam zupełnie na odwrót. Właściwie to nie brak problemu, ale po prostu problem w drugą stronę. Schudłam ogromnie i boję się że znikam. Osiągnęłam wagę z okresu podstawówki! Nie ma śmiechu! Wcale nie wygląda to zdrowo. Odżywiam się tak jak wcześniej – czyli jem więcej niż mój mąż, ale widać wciąż jest to za mało. Jestem jak to moja mama mówi: suchmielec. Teściowa natomiast żartobliwie dodaje, że nie opyla się mnie karmić ;D. Najprawdopodobniej kiedy skończę karmić piersią wszystko mi się ureguluje.
Jakby jednak nie było, z dwojga złego lepiej w tę stronę. Przynajmniej mogę jeść ile wlezie i nie muszę narzekać na dodatkowe kilogramy! No.. Przynajmniej do czasu 🙂 Poza tym moja mama i moja babcia po pierwszej ciąży też wyszczuplały, a przy drugim i trzecim dziecku nie było już tak “wesoło”… We’ll See…
5. No… przy pierwszym dziecku sprawdzisz czy ta miłość taka piękna i kwitnąca pozostanie… Rodzicielstwo was dopiero wystawia na próbę…
Test wyszedł bardzo dobrze, a nawet nad wyraz pozytywnie. Mężczyźni przeżywają cały ten okres inaczej niż my, ale to nie znaczy, że mniej lub w ogóle! My mamy jesteśmy w tym całym “przedsięwzięciu” duszą i sercem bez przerwy i do głębi pochłonięte. Tatusiowie muszą być tą bardziej opanowaną stroną. Jakby nie było nie noszą maluszka 9 miesięcy pod sercem. Proces ich adaptacji jest zatem wydłużony. Jest inny. Nie możemy oczekiwać aby tak jak my skakali na widok każdego ruchu dziecka. Jeśli uda nam się zrozumieć siebie nawzajem i odczytać nasze emocje bez potrzeby zbędnych egzaltacji, możemy wspólnie cieszyć się naszym szczęściem. Jeśli chodzi o wspólne relacje, nie mamy się o co obawiać. Mężczyźni kochają nas tak jak dawniej, a nawet jeszcze mocniej! To tylko nasze szalone hormony i rozbudowana wyobraźnia zaczynają mieszać nam w głowie. Niepotrzebne obawy i presje chowamy do worka i wyrzucamy. I proszę przestać mi się tutaj zamartwiać! Ważne aby cieszyć się wspólnie “dziełem” waszego życia, nie zapominając o uczuciu, które kiedyś zapoczątkowało wasz związek… Związek, którego zwieńczeniem jest właśnie WASZE MALEŃSTWO!
Z chęcią wysłucham przerażających gróźb, które WY usłyszałyście! Czy coś nie dawało wam spać? Czego się najbardziej obawiałyście będąc już w ciąży!?