Szaleństwo? Odwaga? Głupota? A co Ty obstawiasz?
Na wieść o trzeciej ciąży każdy reaguje wobec mnie w inny sposób. Niektórzy wzdychają z podziwem – jaka to ja odważna. Kręcą głową pytając: “co Ty tak szalejesz?”. Patrzą z niedowierzaniem, mówiąc, że na moim miejscu najprawdopodobniej zeszli by na zawał serca. A właściwie na naszym miejscu – moim i Michała. Najczęściej jednak składają szczere gratulacje z nie udawanym zaskoczeniem. No… Chyba że pytają wprost: współczuć czy gratulować? Nie zdziwiłabym się również, jeśli zdarzały się (lub wciąż zdarzają) ukradkowe uśmieszki pod hasłem 500+. Państwo przecież sypie takie MYLJONY, że w końcu trudno się nie skusić prawda?
PLAN DOSKONAŁY
Pamiętam kiedy byłam małą dziewczynka powiedziałam do mojej babci że zarówno tak jak ona jak i moja mama chciałabym mieć w przyszłości troje dzieci. Oczywiście były to tylko zwykłe dziecięce “pogaduszki”. W końcu tego nie da się przewidzieć ani wręcz zaplanować. Właściwie do samego końca możemy jakieś pięćset razy zmienić zdanie. Oprócz tego co powszechnie wiadomo – kobieta zmienną jest – trzeba przyznać, że macierzyństwo to nie byle błahostka, a niby zwykłe wychowanie dziecka staje się niejednokrotnie misją NINJA level HARD.
Później (gdzieś jako nastolatka) stwierdziłam, że nie dość, że do wychowywania dzieci to ja się kompletnie nie nadaje to na dodatek chyba nawet ich nie lubię. Szczególnie tych w aktualnym wieku mojego brata 6-8 lat. Wszystko staje się jasne kiedy na własnej skórze przekonujemy się jak taki małolat potrafi denerwować.
Mój mąż natomiast od początku deklarował chęć posiadania dziecka. Po narodzinach Oli stwierdził, że jest gotowy nawet na drużynę piłkarską.
DECYZJA NA CAŁE ŻYCIE
Pierwsze dziecko wszystko zmienia. Dostajemy nowy punkt zaczepienia. To przeważnie droga w dwie strony. Albo stwierdzamy, że nasze macierzyństwo zakończy się na jednym dziecku, albo przepadamy jak np. MY. Ale przecież kolejne dziecko w rodzinie to nie tylko frajda z obserwowania jak rośnie, jak będzie wyglądać i czy i jak dogada się z rodzeństwem. To cała gigantyczna masa obowiązków, a często również i wyrzeczeń. Mimo to szczerze mówiąc, gdybyśmy tylko mieli wystarczająco sił (ja – cierpliwości), funduszy i odpowiedni metraż miejsca zamieszkania chyba nie skończylibyśmy na piątce. Jeszcze jakby z tym 500+ dawali w pakiecie premium osobistego psychoterapeute. Ho ho.. np. tak w ramach karty dużej rodziny.
My chyba po prostu oboje lubimy dzieci. Swoje oczywiście kochamy nad życie. Ja np. uwielbiam patrzeć jak się bawią, słuchać jak się śmieją i chwalić ich postępy. Płaczę niemal przy każdym przedstawieniu Oli, rozklejam się gdy Tomuś całuje mnie gdy się w coś uderzę. Ostatnio nawet niemal padłam z wrażenia kiedy standardowo powiedziałam na ucho Tomciowi “kocham Cię”, a On – dwuletni chłopczyk – uśmiechnął się i odpowiedział mi również na ucho “Ja Ciebie też, Olę też, tatę też!”. Wzruszam się za każdym razem kiedy się oboje do siebie tulą, kiedy wspólnie wymyślają zabawy i w końcu (odkąd Tommy zaczął mówić) zaczynają się dogadywać.
Nie jestem mistrzem cierpliwości i w tym kierunku mam sobie dużo do zarzucenia ale wciąż nad tym pracuję. Mam wrażenie, że pracuje nad tym również i mój mąż 😛 (którego podejście do dzieci z dnia na dzień mnie zadziwia). Z resztą chyba każda z nas zna te wyrzuty sumienia zaraz po własnej niepotrzebnej irytacji. Brak cierpliwości daje mi się we znaki tym bardziej teraz, kiedy pojawiła się ciążowa burza hormonów. Bardzo ciężko znoszę też sytuacje kiedy dzieci np. chorują. Dodatkowo mam wrażenie, że przez macierzyństwo moja empatia wzrosła do poziomu krytycznego. Chyba nie bez powodu mówi się, że po porodzie stajemy się “płaczkami”. Jednocześnie uważam, że to wszystko sprawia że jestem właśnie typową mamą.
INDYWIDUALNE PODEJŚCIE
Jakieś pół roku temu decyzja o trzecim dziecku wisiała u nas w powietrzu. Pojawiła się razem z moim wzdychaniem na widok noworodków i luźną rozmową o tym, że za rok wypadałoby “pomyśleć”. No właśnie – za rok. Ale szczerze? Nie jestem do końca pewna czy ot tak stanowczo zdecydowałabym się na ten krok. Chyba nawet za ten rok. Już prędzej mój M. Między naszymi dziećmi jest rok i dziesięć miesięcy różnicy. Od razu nasuwa się myśl aby teraz trochę odczekać.
Odkąd stają się coraz bardziej samodzielni zaczęłam czuć, że mam nad wszystkim kontrolę. Zaczęłam planować i układać wszystko w swojej głowie. Poczułam wygodę. Automatycznie więc chciałam aby różnica wieku tym razem była większa. Dla własnego spokoju oczywiście, bo podświadomie wiedziałam, że im wcześniej tym lepiej. I proszę nie mówcie mi, że im spokojniejsze dzieci tym łatwiej zdecydować się na kolejne. Moje dzieci potrafią się bardzo dobrze kamuflować, a ich temperament zmienia się na wszelaki sposób. Z wyglądu aniołki, a szepnijcie do nich tylko hasło “kładziemy się spać”. Polecam każdemu kto na własnej skórze chce się sprawdzić w roli rodzica. Raz są kochani i grzeczni, raz oboje dają czadu, a najczęściej albo jednemu albo drugiemu coś nie pasuje. I uwierzcie mi, że bywają momenty kiedy mam ochotę spakować się i wyjechać. Albo po prostu siąść i płakać. Na szczęście tak szybko jak mi to przychodzi tak szybko odchodzi i żyję dalej :D.
Ale czy kolejną ciążę da się w ogóle zaplanować? Tak żeby każdemu pasowało? Żeby było idealnie?
Jeśli tak to super i szczerze gratuluję komukolwiek się to uda/udało 🙂 My chyba całe życie jedziemy na wariata. I wydaje mi się, że dopóki jest nam z tym dobrze to nie ma obaw że zwariujemy. Ja niby muszę mieć jakiś plan, a mimo to ciągle odbiegam od narzuconych schematów. Dlatego też uważam, że do tak ważnej decyzji należy podejść INDYWIDUALNIE.
ARGUMENT – RÓŻNICA WIEKU
Wydaje mi się, że dylematy na temat odpowiedniej różnicy wieku między rodzeństwem są zbędne. Każde dziecko jest inne. Każdy rodzic jest inny i ma odmienny charakter, podejście, cierpliwość i metody wychowawcze. Dzieci dogadują się zarówno z różnica roku, dwóch czy nawet siedmiu lat, albo nie dogadują się wcale. Nie ma magicznej cyferki, która da nam ta gwarancję. Zgodnego i kochającego się rodzeństwa. Według mnie to i tak lepiej późno niż wcale i nie ma co sugerować się historią siostry, ciotki czy sąsiadki.
CO TY NA TO?
Tak więc jak to jest z tą trzecią ciąża? Na dokładkę w odstępach co dwa lata? Szaleństwo? Bezmyślność? Przypadek? A może czyn godny chwały? Odpowiedź jest prosta. Dla jednych to, a dla reszty zupełnie co innego. Każdy ma własne zdanie. Dla każdego z nas taka sytuacja przedstawia się w innych barwach. Prawda jest taka, że ja (my) jeszcze tak na prawdę nie wiem czy nie zejdę na ten zawał. I nie wiem czy sobie poradzę. Od zawsze wiadomo, że jak trzeba to jesteśmy w stanie znieść wiele więcej niż nam się wydaje. I liczę na prawdę na to, że Bóg daje każdemu to co jest w stanie przyjąć na klatę. I choć wbrew pozorom boję się tych pierwszych dwóch lat, wiem że będziemy najszczęśliwszą rodzina pod słońcem.
Z resztą… Tak na prawdę wydaje mi się, że zamiast analizy tego tematu i oceniania wszystkich dookoła warto poświęcić ten czas np. na czytanie książek z własnymi dziećmi. W tej kwestii myślę, że społeczeństwo pozostanie niepodzielone – tego akurat NIGDY ZA WIELE.
________________________________________________________________________________
PSSSTTT!!! Na pewno zauważyłyście buciki naszych dzieciaków. Nie trudno zgadnąć, że to firma RENBUT. Nie trudno, bo to bardzo dobrze znana marka. Znana i lubiana. Nie tylko za świetne ceny w stosunku do jakości. Ale również za WYGLĄD, a nie da się ukryć – my mamy stawiamy to na równi ze zdrowiem i funkcjonalnością. Nie ma co udawać – takie czasy blink blink – ma być nie tylko zdrowo ale i pięknie. A z resztą w kwestii zdrowia RENBUT jest bardzo stanowczy i o to nie musimy się martwić. Nie chcę sypać suchymi informacjami w stylu “obuwie z zawartością bioaktywnych jonów srebra o działaniu antybakteryjnym, przeciwgrzybiczym i neutralizującym nieprzyjemny zapach” i przekrzykiwać certyfikatami. Ale prawda jest taka, że ta firma przedstawia stópkę dziecięcą jako ARCYDZIEŁO NATURY, które trzeba pielęgnować i o które trzeba dbać od samego początku życia. Słodko co nie? 😀 MNIE TO TOTALNIE PRZEKONUJE. Przynajmniej nie muszę się martwić, że np. moje dzieciaki siedzące po kilka godzin w przedszkolu mają niewygodne i “nieoddychające” buciki! Z resztą kupuję z tej firmy buty już któryś raz z kolei. A to jak dobry jakościowo jest to produkt ogarnęłam dopiero niedawno (się matka zaczęła edukować o i masz).
Mało tego. Mamy takiego farta, że mieszkamy akurat w okolicy jednego z dwóch miejsc w Polsce (Złotoryja, ul Stroma 8 i Staszów, ul. Towarowa 7) gdzie RENBUT ma swoją halę produkcyjną. Mamy zatem dostęp do stacjonarnego sklepu tej firmy na wyciągnięcie ręki. Oczywiście sklep ma również swoją stronę internetową KLIK i jeszcze TUTAJ KLIK, choć zdecydowanie lepiej jest zobaczyć buciki na żywo. Cudowną sprawą jest możliwość wcześniejszego przejrzenia katalogu na dany sezon i wybrania poszczególnych modeli. No bomba! Biorę katalog, wybieram buciki (mogę zadzwonić lub napisać maila czy są lub będą dostępne w sklepie stacjonarnym), a potem jadę z dzieciakami przymierzać i kupować! Już widziałam najnowszy katalog i nie mogę doczekać się wiosny!!!!
Zapraszam 😉
1 Comment