Jestem typową zwolenniczką ciepła. Według mojej prognozy, dni słoneczne powinny trwać średnio 364 dni w ciągu roku. Ten jeden dzień mógłby być pochmurny, aby przypominał mi jak przyjemnie jest czuć promienie słoneczne na własnej skórze. Niestety w naszym klimacie łatwo jest trafić na te kilka deszczowych dni akurat w momencie kiedy udało się zaplanować wakacje. Brzmi znajomo?

       Właśnie w ten sposób spędzaliśmy całą paczką nasze “urlopy” w tym roku. W Polsce. Na Mazurach. Jeśli już wychodziło słońce, to wiatr był tak dokuczliwy, że na opalanie nie było żadnych szans. Jednym słowem kiszka. Ale przecież nie popadnę w panikę i nie przegapię całej frajdy z wyjazdu. Owszem, momentami miałam ochotę walnąć się przed telewizorem i czekać na grom z jasnego nieba. Albo turlać się z nerwów po dywanie przeklinając wszelkie polskie wakacje. Nie ma to jak zepsuć sobie wyjazd beznadziejnym użalaniem się nad sobą i okrutnym pechem pogodowym. Poza tym jaki ja przykład dzieciom daje no Helouu… Prawda jest jednak taka, że mając taką czadową i różnorodną ekipę jaką mieliśmy tego lata, można wykombinować sobie całkiem miły pakiet czasoumilaczowy. Właściwie na upartego to i na wakacjach we dwoje można nieźle poszaleć.

       Na szczęście, na wypadek gdyby faktycznie pogoda miała dać się nam we znaki, zaopatrzyliśmy się w zestaw składający się z dobrego humoru, porcji energii, burzy pomysłów i… choćby kilku poczciwych gier do zabawy. Prognoza pogody wciąż bezczelnie nie raczyła się zmieniać, więc psychicznie zaczęliśmy się nastawiać na deszcz i chmury.

       Pierwszego dnia słońce uraczyło nas całkiem zacnym pakietem energetycznym. Później było już tylko gorzej, pomijając parę słonecznych przebłysków. Kiedy smażing, plażing nie wchodził w grę, korzystaliśmy z dobrodziejstw dostępnych w miejscu naszego zakwaterowania. W miarę możliwości ratowaliśmy się też innymi pomysłami aby ten wspólny czas nie przeleciał nam przez palce. Tak więc powoli dążę do tego aby odpowiedzieć na pytanie: Co robić na wakacjach (tudzież na Mazurach) jeśli nie ma pogody?

  1. GRY. Brzmi tak infantylnie, że można popukać się w czoło. Niewiarygodne jednak ile radochy daje taka dawka prostej zabawy. Wspólne spędzanie czasu w relacji rodzice-dzieci to jedna z rzeczy, które zachwyciły mnie kiedy “wdarłam się żywcem” w rodzinkę mojego męża. W naszym domu było to raczej rzadkością. No cóż… moi rodzice po prostu nie mieli zwyczaju spędzać z nami czasu w ten sposób. Większość czasu szaleliśmy naszą paczką z bloku na dworze. Pierwsze co robiłam wchodząc do domu to rzucałam plecak i krzyczałam, żeby mnie nie zapomnieli zawołać na obiad. Wspólną rozrywką natomiast było rodzinne oglądanie hitu dnia w telewizji. Enyłej… gry karciane, planszowe itp., to wspaniała rozrywka zarówno dla młodszych jak i tych starszych! Weźmy na przykład MEGA prostą i rewelacyjną grę w karty UNO. Znacie ją? Można się jej nauczyć podczas jednego rozdania, a wciąga kosmicznie na parę dobrych godzin! Kiedy tylko nam się o niej przypomni, zarażamy nią kolejno naszych znajomych. Karty do Uno kupowaliśmy już i w Niemczech, w Grecji i na Chorwacji. Jest zatem całkiem popularna! Nie ma co też pogardzić klasykiem jakim jest Eurobiznes! Ohhh to dopiero powrót do przeszłości! Znacie może również grę Prawo dżungli?? Super zabawa i świetna lekcja dobrego refleksu. A może wolicie pograć w zwykłe karty? U mojego męża hiciorem jest gra w Tysiąca, ja natomiast wolę dużo prostszą, ale według mnie ciekawszą grę w Kenta. Pamiętam jak potrafiliśmy godzinami siedzieć pod blokiem na schodach i grać w nią do znudzenia. Jeśli jesteś fanem/fanką szachów, to spróbuj się zmierzyć z moim mężem. Będę miała dzięki temu parę godzin spokoju. Ten jak wpadnie w trans to jak śliwka w kompot – było ni ma… Szachy to nie moja bajka. I choć już kilka razy próbowałam się do nich przekonać – wciąż wydają mi się nieziemsko nudne. Dla wielu to jednak niesamowita rozrywka (woohoo!), a do tego podobno rewelacyjnie wpływa na zdolności intelektualne szczególnie u dzieci.
  2. DOBRODZIEJSTWA OŚRODKA WCZASOWEGO / WYPOSAŻENIE BARÓW I RESTAURACJI. W momencie kiedy szachy usypiają mnie jak małego bobaska, przy piłkarzykach jestem w stanie niemal stracić głowę! Ubóstwiam piłkarzyki. Mogłabym ślęczeć przy stole do białego rana. Taka adrenalina! Jeśli tylko macie możliwość skorzystania z tego typu rozrywek nie powinniście się długo wahać. Nie mówię tego tylko ze względu na moje zamiłowanie do piłkarzyków. To po prostu fajna sprawa. Fajnie spędzony czas. Można wykombinować jakieś zawody, konkurencje, konkursy – dzieci to uwielbiają. Dorośli jak najbardziej też. Maluchy,  które jeszcze siłą rzeczy nie wezmą w zabawie udziału na pewno z chęcią popatrzą na zmagania z kolorowymi plikami, kulkami itp. Poza tym jeśli masz do wyboru ślęczenie przed telewizorem,  a grą w bilard lub rzutki, proponuję Ci mimo wszystko to drugie. Można czasami ulec namowom męża i popykać w te leniwe bile czyż nie? 🙂 Niech się facet cieszy. Dodatkowo zyskacie parę extra punktów na wasze zachcianki. A tak właściwie coś co wydawało się takie zwyczajne i oklepane może być źródłem całkiem niezłej zabawy. Osobiście nie przepadam za bilardem, ale przyznam szczerze,  że warto czasami się skusić. Obecnie bary i restauracje są pod tym kątem wyposażone dosyć obficie. Jedyne czego absolutnie proponuję się wystrzegać to gra na maszynach – czyli czysty hazard. I bez komentarza.
  3. SPORT. Właściwie powinnam napisać – gry zespołowe choć nie tylko! Nie trzeba przecież nadmieniać jak cudowną zabawą jest wspólna gra w siatkę, kosza, piłkę nożną itp. – jak kto woli! Nie dość, że wyzwalamy w sobie tonę endorfin, to jeszcze u dzieci (u dorosłych teeeeż) wzbudzamy chęć do współpracy i gry zespołowej. Taka praca nad wspólnym celem (w tym przypadku – wygraną) to całkiem niezły pomysł co?  Ponadto dzieci powinny nauczyć się zarówno wygrywać jak i przegrywać prawda? Jeśli na wakacje wybierasz się z dziećmi, pamiętaj o dobroczynnym wpływie sportu zarówno na ciało jak i ducha. Wybór masz tak szeroki, że nie sposób wymienić. Świetna zabawę gwarantuje zarówno gra w tenisa jak i w dwa ognie. Na rozgrzewkę natomiast polecam klasyczną grę w Berka. Totalny powrót do dzieciństwa. Wyobraźcie sobie moja minę kiedy zaczęłam marudzić że zimno, że wieje, a moja teściówka klepnęła mnie w ramię krzycząc “Berek!”. Najpierw moje pytające spojrzenie “serio?”, a później na prawdę świetna zabawa. Niby to infantylne, ale nawet nie wiesz jak się wtedy uśmialiśmy. A co najważniejsze byłam totalnie rozgrzana, zwarta i gotowa do gry!!
  4. WYCIECZKI. To mój ulubiony punkt. Nie każdy lubi zwiedzać zamiast prażyć się na słońcu przy drinku o egzotycznej nazwie. Uhh takim pysznym, z palemką. Pewnie!  Ja też uwielbiam,  kiedy mnie grzeje i moim największym problemem jest piasek zalegający na ręczniku. Ale kiedy słońca brak, a drink bez słońca to już nie to samo, to chyba lepiej ruszyć dupsko i coś obejrzeć, coś zwiedzić,  zobaczyć coś!  Tak? Najfajniejsze jest to, że właściwie gdziekolwiek by się nie było, zawsze znajdzie się jakieś ciekawe miejsce, które można zobaczyć. Czasami jest blisko, niemal za płotem,  ale czasami trzeba podjechać. Mając jednak samochód trasa nie powinna być żadną przeszkodą. W końcu po coś się te auta przydają nie? Dziewczyny z naszej ekipy z Mazur pojechały na jeden dzień nad morze, bo okazało się, że pogoda ma być o niebo lepsza. I nie dość,  że na tym zyskały, to jeszcze zostały na następny dzień bo w trzy minuty znalazły nocleg na booking.com. A można? A da się? Wszystko jest możliwe tylko trzeba chcieć i troszkę się postarać. Warto pokonać te kilkadziesiąt kilometrów, czasami nawet tylko kilka i czerpać z wakacji ile wlezie! Przecież na wykupionych wczasach za granicą również korzysta się z dodatkowych wycieczek organizowanych przez biuro podróży. Kto powiedział, że nie można sobie zorganizować takiej przyjemności samemu? Do tego sama forma transportu może być źródłem doznań i frajdy. A to rowerem, a to kajakiem, kładem, motorówką, skuterem, a nawet piecholotem!  Z kijkami też można podrałować… jak kto woli. Co by na następne lato już NA PEWNO wyglądać jak modelka SUPER SLIM co nie? Na prawdę wybór jest gigantyczny, trzeba tylko chęci i trochę energii. Dalej pójdzie jak z płatka. Na szczęście Mazury to zagłębie kajaków, łódek, żaglówek itp. Nie ma chyba hotelu czy pensjonatu bez możliwości wynajęcia wodnego sprzętu na miejscu lub w najbliższej okolicy.

P.S.: Niech was nie zmyli słoneczko widniejące na zdjęciach. Tak na prawdę pizgało jak diabli! Dobrze,  że chociaż na zdjęciach można poudawać, że było tak cieeeepło..  🙂

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

 

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Ola na podwórku u Hitlera… uhhh jak to brzmi!

 

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Praktycznie wszędzie gdzie tylko zatrzymywaliśmy się na obiad było siedzonko do karmienia dla maluszków. To na prawdę duży plus! Czasami tylko dzięki temu wszyscy jednocześnie mogą spokojnie zjeść.

 

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

 

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *

Post comment