Według mnie z odstawianiem dziecka od piersi jest jak z rzucaniem palenia. Wyzwala lawinę przykrych emocji i powoduje bezsenność. Tylko żona nie gania, żeby to rzucić w cholerę (:P). Poza tym nigdy nie ma na to dobrego momentu – ciągle wydaje się za wcześnie. Można jedynie próbować załagodzić przykre emocje i WYTRWAĆ. Czasami przychodzi to łatwo, a czasami wiąże się to z histerią i “wyrywaniem włosów”. Jedno jest pewne. Kiedyś to musi nastąpić. Ale KIEDY i JAK to zrobić. Oto jest pytanie.
Całe to karmienie…
Pamiętam jak moja siostra karmiła swojego synka kiedy miał jeszcze dwa latka. Byłam wtedy zaskoczona, że nie chce z tego zrezygnować. W końcu dziecko jest już takie duże i świadome. Zastanawiałam się czy jej już to nie męczy? Z obecnej perspektywy wiem, że karmienie piersią to najwspanialszy etap macierzyństwa. Intymność którą tworzy matka z dzieckiem jest niepowtarzalnym uczuciem i nie zamieniłabym tego na nic innego! Karmienie piersią to była dla mnie totalna MIAZGA! Aż ciężko ogarnąć, jak będąc jeszcze w ciąży, nie mogłam sobie wyobrazić MNIE karmiącej piersią moje małe dzieciątko. To okazało się tak naturalne i cudowne, że czekałam tylko aż maleńka będzie głodna. Czułam się wtedy taka… taka mega super wyjątkowa i jedyna w swoim rodzaju – dla mojego dziecka oczywiście. Wcale się nie dziwię kobitkom, które karmią dzieci nawet do 4 roku życia. Z jednej strony to prawdziwe hardkory, ale z drugiej, takiej matczynej odsłony, jest to całkiem w porządku. Dziecko dostaje w końcu najlepsze mleczko EVER. Bo mleko matki nigdy nie jest gorsze! Jest po prostu zawsze ON TOP. Jeśli tylko dziecko dalej chce i się najada to nie widzę przeszkód. Właściwie później staje się to głównie związane z potrzebą bliskości. I wiecie co? Tak samo jak podziwiam matki, które karmią parę lat, tak samo podziwiam i te które nie karmiły piersią w ogóle lub przestały po krótkim czasie. To, że ja mam hopla na punkcie karmienia piersią nie oznacza, że w ten sposób powinna reagować każda matka. Poza tym bardzo często okazuje się, że pokarmu brakuje lub jest dla danego dziecka mało sycące. Maleństwo płacze, nie najada się i potrzebuje czegoś konkretniejszego. I choćby nie wiem jak mnie przekonywano, ja wierzę, że tak bywa. Sugestie typu: “to nie prawda, mleko matki zawsze jest takie jak powinno być”, “każde mleko jest syte”, “jak się chce to laktacja się poprawi” – są dla mnie jak PIC na WODĘ fotomontaż. Jeśli ktoś tego nie doświadczy, to nie może mówić, że to bzdura. Znam wiele wspaniałych matek, które NA PRAWDĘ chciały karmić ale była to po prostu walka z wiatrakami. A tak właściwie skąd wzięło się to bzdurne przekonanie, że karmiąc MM jest się gorszą matką? Przecież nie to jest wyznacznikiem miłości, a cała masa właśnie takich kobiet może się okazać dużo lepsza od tych karmiących naturalnie! No… ale dzisiaj nie o tym…
Owszem, usypianie przy piersi wiązało się z godzinnym odkładaniem córci do łóżeczka i było dosyć męczące. Ale patrząc na całokształt nie mogę powiedzieć, że mogłabym/chciałabym skończyć karmić wcześniej. Kwestia odkładania dziecka do snu była opcją do wypracowania ale co najważniejsze okazała się WYKONALNA. Jeśli tylko się chce to może się to udać! Trzeba się zawziąć! I to konkretnie.
Odpowiedni czas i pora?
Czy istnieje coś takiego? Według mnie nie ma co się łudzić, że właściwy moment istnieje. Najlepiej albo czekać na chwilę, kiedy tak jak u nas było to konieczne, albo przeprowadzić tę operację z impetem, w miarę możliwości łagodząc negatywne odczucia malucha. Dla dziecka w każdym wieku jest to przeżycie na skalę światową! No bo przecież jak to!? Było – nie ma? O co chodzi. Ja próbowałam Oli to jakoś wytłumaczyć. Pokazywałam, że cycuś bleee! bo Ola będzie wymiotować. Robiłam przy tym dziwne miny insynuując wymioty. Nie chcecie widzieć miny mojego męża kiedy to pokazywałam 😉 Mimo wszystko to była całkiem niezła metoda i aż byłam w szoku bo Ola zdawała się rozumieć sprawę. W każdym razie odwracałam jej uwagę. Może i na krótko, ale zawsze to coś.
Skłaniam się jednak sugestii, że takie roczne maleństwo może faktycznie lepiej przechodzi tą rozłąkę. Jest już duże, ale może jeszcze nie na tyle aby zawziąć się, założyć rękę na rękę i powiedzieć: “albo cyc albo nie idę spać”. Dużo rozumie, choć wiele można mu jeszcze narzucić. Starsze dziecko zdaje się być na tyle ukształtowane, że pewne zamierzenia stają się niemal niewykonalne. Mówię to patrząc jedynie przez pryzmat mojego przykładu oraz obserwując dzieci koleżanek i rodziny.
U nas przerwanie karmienia piersią było kłopotliwe przez dwie noce. Prawdopodobnie to co sprawdziło się u nas, może być niewystarczające dla innego dziecka. Być może z drugim maluchem będzie u nas dużo ciężej? Chyba właściwie nie byłoby to dla mnie problemem, bo drugie chciałabym karmić dużo dłużej. Teraz było to wymuszone i wielokrotnie chciałam do karmienia wrócić. Poza tym myślimy o kolejnym dziecku więc byłoby to w najbliższym czasie planowane. Podążyłam jednak za sugestią otoczenia i przyznałam im rację. Odstawiając dziecko od piersi i powracając do karmienia ponownie zrobiłabym Oli tylko podwójną przykrość i namieszała w głowie.
Być może niektóre dzieciaczki w pewnym momencie swojego istnienia same pasują i mówią: “dobra nie to nie”. Bez płaczu i żalu. Byłby to w sumie najwspanialszy scenariusz. Niestety z opowieści wiem, że zdarza się to raz na milion i nie każda mama doczeka tej chwili. Nie każda również decyduje się karmić piersią parę lat. Taka decyzja musi być indywidualnym podejściem każdej matki obserwującej własne dziecko.
Jak to zrobić?
Może i nie mam na tym polu doświadczenia, ale u nas sprawdziła się jedna prosta metoda. Słyszałam wiele opinii, że chcąc nie chcąc zawsze wiąże się to minimum z dwudniowym płaczem. Niektóre mamy smarowały sutki pieprzem, inne cytryną. Jeszcze innym udawało się zlokalizować jakikolwiek przedmiot, którego dziecko się bało i przyczepiały go sobie w okolicach klatki piersiowej. Czasami się to udawało, a czasami próbowały dalej…
Podczas kiedy za dnia rozłąka z ukochanym cycusiem jest do zniesienia i przechodzi łagodnie, w nocy masz ochotę się poddać palnąć całe to zamieszanie w łeb i utulić maluszka przy piersi do snu. Płacz dziecka zawsze będzie dla nas, mam, ciężkim przeżyciem. Budzi i będzie budził w nas chęć zakończenia tej całej “agonii”. My mamy – mamy wrażenie, że robimy w ten sposób dziecku krzywdę. Nie możemy oprzeć się błagalnym prośbą i oczętom (jak u kota ze Shreka co najmniej). Ja niestety nie miałam wyjścia. Jak wspominałam Ola dostała biegunki i męczyły ją wymioty praktycznie po każdym karmieniu. Decyzja była jednoznaczna. Zero laktozy – zero mleka (jedynie Enfamil O-Lac. Pierwszej nocy się poddałam i Oleńka niestety po karmieniu zwymiotowała. Zawzięłam się wtedy i powiedziałam sobie, że problem leży głównie w mojej głowie i nie mogę się poddać. Cały czas wmawiałam sobie, że to tylko jedna noc, że jutro wszystko będzie dobrze, Ola wyzdrowieje, a my dalej będziemy tulić się przy piersi. Za drugim razem całą noc mała budziła się co parę minut i próbowałam dawać jej zalecone mleko. Nie tknęła nawet kropelki. Kolejnej nocy wiedziałam już, że jedyne co mogę zrobić to tulić ją do siebie i dać jej poczucie bliskości. Ponownie sprawdził się Szumiś i magiczna moc kołysania. A właściwie bujania na łóżku, żeby mała nie zdążyła się wybudzić ze snu. Kojarzycie to udawanie, że się śpi, żeby dziecko też zasnęło nie? Trzeciego dnia było już właściwie po krzyku. Oleczka przebudziła się, pokwiliła, przytuliła się i poszła dalej spać. I tak do rana.
Po odstawieniu
Na początku kiedy małej się poprawiło, codziennie odciągałam mleko i podawałam je w butelce. Cieszyłam się, że przynajmniej skoro już nie karmię to chociaż dalej ma SUPER mleczko mamusi. Z dnia na dzień jednak było go coraz mniej, aż pewnego dnia laktacja zanikła całkowicie.
O i tak. Jesteśmy już parę tygodni po odstawieniu. Wbrew pozorom Ola nie odczuwa już braku “cycusia”. Z radością spaceruje z butlą w rączkach. Nawet sama wskazuje paluszkiem na butelkę kiedy jest głodna. Kiedy zbliża się pora snu odkrywa mi lekko bluzkę i wtula się tak słodko, że wciąż czuję się wyjątkowa.. Chyba tak jak powinna czuć się każda mama prawda? Bo nie ważne czy karminy piersią, czy też mlekiem modyfikowanym. Mamy nikt nie zastąpi. Mama jest tylko jedna!
Ciao!
__________________________________________________________________
Choooodź… zostań ze mną na dłużej 😉
FOLLOW ME —> INSTAGRAM
LIKE MY FANPAGE —> FACEBOOK
No wlasnie nie moge sie rozstac z karmieniem…
Juz sama nie wiem ktora bardziej ja czy moja malolatka. I czasami juz tak bardzo chciala bym to skonczyc bo ani ja ani ona nie sypia dobrze. A znowu z drugiej robie wszystko by to jeszcze nadal przedluzyc. Mam nadzieje ze w koncu po malu do tego finiszu dojrzejemy obupulnie. ? pozdrawiam.
Ja też tak zwlekałam 😀 i pewnie zwlekałabym do tej pory! 😉 Ze spaniem nie ma u nas raczej różnicy, a Ola zdaje się w ogóle o cycu nie pamiętać! Szok, bo myślałam, że będzie ciężej… Spokojnie 😉 nadejdzie ten dzień… że za krągłymi, obfitymi piersiami zatęsknisz heheh ;))) U mnie już biiiiiidaa!