Nadszedł ten dzień! Pojawiły się piękne, lśniące mleczaki. Dzieciak z tymi pierwszymi ząbkami wygląda przesłodko! Tylko jak sprawić aby ten blask pozostał? Jak dbać o mleczaki, aby nie pojawiła się próchnica? A właściwie tym samym jak zadbać o przyszłość ząbków stałych?
Na szczęście coraz więcej osób zdaje sobie sprawę, że zęby to inwestycja na przyszłość. Należy o nie dbać, aby cieszyły swoim blaskiem jak najdłużej. Rzecz normalna – nie dbasz o zęby – na starość będziesz szczerbata(ty). Do dnia dzisiejszego pamiętam jak dziadziuś biegał za mną, kiedy jak to dziecko, nie umyłam z lenistwa swoich odblasków i wołał: CZARNE ZĘBY ŚMIERDZĄ Z GĘBY! Wszystko fajnie śmiesznie, ale na mnie to na prawdę działało. Śmiałam się w głos i z udawanym znudzeniem od razu szorowałam do łazienki i czyniłam swoją powinność. Czasami taką śmieszną (a jednak prawdziwą) groźbą można zdziałać cuda. No cóż na mnie to wpłynęło. Miałam już na tyle lat, że wciąż to pamiętam. Co jednak zrobić, żeby przekonać do tej czynności np. roczne maleństwo.
O mleczaki trzeba dbać. Bez wątpienia. Mleczaki stanowią fundament przyszłych ząbków. I to do nas RODZICÓW – należy obowiązek alby zachęcić do codziennej higieny malucha i wpoić mu systematyczność. Tylko do licha! Jak to zrobić? Moja kobietka za nic nie pozwala sobie grzebać w buzi! Codziennie z tym walczę. Kiedy mleczaki były jeszcze hen hen daleko gdzieś pod dziąsełkami, przemywałam je wacikami nasączonymi solą fizjologiczną. Takie wyczytałam zalecenia. Podobno przyzwyczaja to maluszka do codziennych zmagań ze szczoteczką. Ale jak to zwykle bywa w przypadku standardowych, książkowych porad – nie przyniosło to zbytniego efektu. Mała nie lubiła i nie lubi kiedy ingeruje w jej przestrzeń “jadalną”. Oczywiście byłam nieugięta i od pierwszego ząbka atakowałam najpierw gumową szczoteczką, a gdy pojawiły się kolejne sięgnęłam po tą z normalnym włosiem. Pamiętacie TEN WPIS gdzie pokazywałam nasz pierwszy zestaw do higieny jamy ustnej? Ten o ZĄBKOWANIU. Oczywiście, pewnie jak to każda nieperfekcyjna matka nie zawsze dręczyłam dziecko wieczorami. Rytuał typu – butla i lulu przeważył szalę mojej beznadziejności. Tymczasem Ola ma już skończony roczek…. Tak matematycznie podchodząc zaczyna już piętnasty miesiąc. Stwierdziłam, że najwyższa pora uruchomić wieczorne mycie, ponieważ to chyba najważniejsze, aby przed snem usunąć resztki mleka. Próchnica czyha! Ja nie wiem czy ja mam taką fobię wpojoną z dzieciństwa czy nie. Mama zawsze dbała o nasze zęby. Dziękuję jej za to po DZIŚ DZIEŃ! Owszem, są i farciarze, którzy łatwą ręką dotrwali nawet do osiemnastki niemal bez wizyty u dentysty. Znam takich szaleńców! FARCIARZE JEDNE PSIAKREW! Jednak od potrzeby wcześniejszego “borowania” wolałabym moją córkę uchronić jak tylko mogę. Bez względu na to czy będzie miała ząbki po tatusiu czy po mamusi. W każdym razie… o czym warto pamiętać? Taki tutorial MUST BE:
-
O ZĘBY MLECZNE NALEŻY DBAĆ OD SAMEGO POCZĄTKU – Pierwszy i niepodważalny fakt.
-
NAJWAŻNIEJSZE JEST WYPRACOWANIE RYTUAŁU MYCIA ZĘBÓW.
-
WARTO STOSOWAĆ PASTĘ TZW. OD PIERWSZEGO ZĄBKA.
-
ZALECA SIĘ WIZYTĘ U DENTYSTY JUŻ OD ROCZKU – A NAWET WCZEŚNIEJ.
-
NA POCZĄTEK DENTYŚCI PROPONUJĄ PASTĘ Z KSYLITOLEM ZAMIAST FLUORU.
-
NAKŁADAMY PASTĘ WIELKOŚCI MAŁEGO PALUSZKA DZIECKA I WCIERAMY WE WŁOSIE CO UNIEMOŻLIWIA DZIECKU JEJ POŁYKANIE.
-
IM PÓŹNIEJ DZIECKO ZĄBKUJE TYM LEPIEJ (ZĘBY SĄ BARDZIEJ ZMINERALIZOWANE).
-
NA KAŻDEGO DZIECIAKA TRZEBA ZADZIAŁAĆ SPOSOBEM. TRZEBA WYPRACOWAĆ PATENT!
Skupiając się na ostatnim punkcie, mogę jedynie zauważyć, że każdy maluch inaczej zareaguje na szczoteczkę i pastę. Jedne dzieci ochoczo przyjmują ten obowiązek na klatę, a inne marudzą i wymachują rękoma. Moja mała rozbójnica znajduje się niestety w tej drugiej grupie szczęśliwców. Stwierdziłam zatem, że chyba najwyższy czas ją przekupić. O JA BEZCZELNA. Ale spokojnie, to taki niewinny, czaderski trik. Przede wszystkim uzbroiłam się w najważniejszą broń. Mam tu na myśli hardcoerową, elektryczną szczoteczkę, która odwraca atencję mojego dziecka od sedna sprawy. Mam na myśli akurat szczoteczkę od brush-baby widoczną na zdjęciu. Możecie ją kupić TUTAJ. Jest w przystępnej cenie i jest od 0-3 lat (z wymienną główką w zestawie). Szczoteczka nie jest obrotowa. Wprowadza główkę w drgania i tak na prawdę – ja prosty zjadacz chleba – nie mam pojęcia o ile to poprawia jakość czyszczenia – mimo wszystko ufam jednak specjalistom i myślę, że jeśli zachęca to moje dziecko do mycia zębów to ja jestem na tak. Jeśli dodatkowo poprawia ona jakość czyszczenia przy tak ograniczonym czasie to tym bardziej. Muszę powiedzieć, że ta szczoteczka, biorąc pod uwagę cenę, jest całkiem zacna… Nawet baterię w środku dołączyli! (lol – ale z perspektywy producenta brak baterii to duża oszczędność!). Jakby nie było, na razie nam spasowała. Jeśli macie jakieś swoje typy dajcie cynka! Chętnie sprawdzę!
W całym procesie jeszcze trzeba tylko porządnie dziecko zagadać, sięgnąć po swoją szczoteczkę i rozpocząć akcję na dobre. Proponuję wam też abyście nie popełniały mojego błędu. Od samego początku,dawałam szczoteczkę mojej córce, aby się z nią OSWOIŁA. Niestety zamiast podziałać w dobrą stronę, podziałało na odwrót. Ola brała sprzęt zawijała na pięcie i tyle ją widziałam. Wszędzie możecie przeczytać, że nie powinno się pozwalać dziecku ssać szczoteczki. Chodzi o to, żeby maluch połykał jak najmniejszą ilość serwowanej przez nas pasty. Jak wiadomo ssanie temu nie służy. Cokolwiek bym nie zrobiła, moja latorośl za wszelką cenę chce przejąć pałeczkę i zabiera mi magiczny gadżet jakim jest nowa szczoteczka, i wykonuje ruchy mające niewiele wspólnego z myciem zębów. Jest jednak jeden plus. Podświetlana szczoteczka z wibracjami bardzo ją zaciekawiła. Przekonała się, że jest to coś fajnego. Coś co z jednej strony może służyć do zabawy, ale z drugiej też mama ma w niej jakiś inny cel. Ważne “tylko”, żeby Twoje dziecko zrozumiało jaki… Otóż przestałam dawać Oli szczoteczkę do rączki dłużej jak na parę sekund, a po umyciu ząbków lądowała ona zaraz obok mojej. Na początku oczywiście były krzyki, ale po jakimś czasie zrozumiała, że tak ma być i koniec kropka. Udało mi się również Olę nauczyć mówienia “aaaaa”, co pozwalało mi na okresowe szorowanko. Do tego jeszcze ciekawe opowieści, które odwrócą uwagę. Dziecko ma potrzebę dotykania czegoś, odczucia sensoryczne wciąż odgrywają ważną rolę. Zauważyłyście, że jak maluch ma w rękach jakiś przedmiot i akurat nie pakuje go do buzi, to łatwiej się go karmi? Tak samo jest z myciem zębów. Stopniowe podawanie nowych przedmiotów podczas porannej higieny i emocjonujące opisy ich elementów odgrywają dobrą robotę. Do tego ciekawa, kolorowa szczoteczka i w miarę krótkie ale dokładne mycie i jakoś heya HOP i do przodu!
Co do tego ksylitolu – dlaczego lepiej niż fluor? – Fluor można przedawkować. A ksylitol? Wspomaga remineralizację szkliwa i aktywność przeciwpróchniczną i jest bezpieczny nawet po połknięciu pasty. Bakterie wywołujące próchnicę nie mogą z niego korzystać, więc nie produkują kwasów, które niszczą zęby. Ponadto badania wykazały, że fluor działa lepiej w obecności ksylitolu. My stosujemy starą, dobrą Ziajkę. Bez cukru, bez konserwantów i sztucznych barwników.
To jest mój sposób. Na prawdę nie obrażę się jak podrzucisz mi swój. Właściwie byłabym DŹWIĘCZNA!!! 🙂 W tym wypadku liczy się i JAKOŚĆ I ILOŚĆ pomysłów.
Z góry DZIĘKÓWECZKA MOJA DROGA! :*
__________________________________________________________________
Choooodź… zostań ze mną na dłużej 😉
FOLLOW ME —> INSTAGRAM
LIKE MY FANPAGE —> FACEBOOK