Niby prosta rzecz, ale szczerze powiedziawszy sama o tym nie pomyślałam. Autorem patentu jest oczywiście mój mąż. Jak kolka zaczęła nam wszystkim dawać w kość, pani doktor przepisała dla Oli lek Debridat. Miała go brać rano i wieczorem po 2,5 ml. Wyobrażacie sobie męczyć się tak ze strzykawką przez cztery tygodnie? Koszmar.
Bardzo prosty patencik na podawanie syropku:
- bierzemy nakrętkę od butelki ze smoczkiem
- odmierzoną ilość syropku wciskamy ze strzykawki do smoczka
- podajemy dziecku tak, jak podajemy mleko z butelki
Syropek znika w 3 sekundy.
Pierwszy raz podałam dziecku syropek właśnie prosto ze strzykawki i niechcąco końcówka poleciała zbyt szybko. Ola zakrztusiła się tak mocno, że myślałam, że się udusi! Od razu reakcja – przewrócenie na brzuszek i klepanie po pleckach – ale powiedziałam – więcej tego nie dotknę! Tak narodził się pomysł który przez dwa tygodnie zdawał egzamin na piątkę. Mała piła syropek aż się uszy trzęsły. Nadszedł jednak moment kiedy to co dobre się kończy. Od momentu kiedy zaczęłam podawać mojej perełce koperek w butelce – podobno również dobry na kolkę – zaczęła wypychać językiem smoczka w każdej postaci. Musiałam powrócić do znienawidzonej strzykawki. Kontrolowałam się, żeby nie wcisnąć jej zbyt dużo na raz ale i tak potrafiła wypluć większą część. Niektóre dzieci jednak lubią pić z butelki i ten patent na pewno się przyda. Powodzenia!